zastanawiał się nad tym, czy cię nie wezwać. Nie zrobił tego tylko dlatego, że wiarygodność Alberta pozostawia wiele do życzenia. A ja... W twoim biurku znalazłam papier listowy i jeden arkusz wysłałam do laboratorium. Niedługo miała nadejść odpowiedź, która potwierdziłaby, że oryginalne zlecenie na ogłoszenie wysłano właśnie na tym papierze. Wówczas Everett nie miałby wyjścia. Musiałby cię wezwać. Poza tym oskarżenia ze strony Alberta i ten nieszczęsny papier sprawił, że przestałam ci ufać. Wtedy rozpoczął się drugi akt. - Miałaś zginąć. - W twoim domu, z najnowocześniejszym systemem alarmowym, do którego ty znałeś dostęp. Jakby tego było mało, na łuskach pocisków wystrzelonych przez Alberta znaleziono twoje odciski palców. To by znaczyło, że Albert dobrał się do twojej amunicji podczas jednej z wizyt w domu. - Co?! - Był tak zaskoczony, że zapomniał się na chwilę i wykrzyknął: - Sukinsyn! Glenda zmarszczyła brwi. - Nie możesz tego powiedzieć - stwierdziła surowo. - Przykro mi - odparł natychmiast. - I przestań się wiercić. Znów ten guzik. Z trudem odsunął rękę. Spostrzegł swoje odbicie w lustrze http://www.merce-infos.com.pl patrzyła na Rainie. - Chętnie napiję się kawy - powiedziała w końcu Rainie, a wśród ma murów jej głos zabrzmiał potężnie. - Bezkofeinowa czy zwykła? - Moim zdaniem bezkofeinowa jest bez sensu. Mary Olsen uśmiechnęła się, wyglądała na zdenerwowaną. Rainie stwierdziła, nie bez satysfakcji, że pani doktorowa Olsenowa bała się jej. Mary zaczęła schodzić. Obiema rękami trzymała się poręczy, co Rainie uznała za interesujące. Tak, była kelnerka mieszkała teraz we wspaniałej posiadłości, ale najwyraźniej nie czuła się z tym dobrze. Kiedy zeszła na dół, Rainie drugi raz poczuła się zaskoczona. Kobieta była o prawie dziesięć centymetrów wyższa niż Rainie myślała, miała ciemne oczy i cechy supermo¬ delki. To wyjaśniało zainteresowanie doktora Olsena, tylko że on ją źle ubierał.
- Kiedy tu zadzwoniłem, właściciel nie był chętny do współpracy. Tak już bywa. Ludzie płacą za samochody i nie chcą, żeby ich nową własność 104 zajmowała policja. To zrozumiałe, ale dlaczego my dwoje nie mielibyśmy poradzić sobie z siatką? - Siatka to nic - zapewniła go Rainie - ale co z dobermanami? Sprawdź Chrzanić Laurę Ashley! Mary powinna chodzić w wydekoltowanych sukienkach, najlepiej grzesznie czerwonych. Ale wówczas lokaje musieliby się zmieniać o wiele częściej. - Przejdziemy do frontowego salonu - powiedziała bez wyrazu Mary. - Proszę za mną. Rainie poszła za nią. Frontowy salon okazał się jeszcze większy, pełen francuskich antyków pomalowanych na biało i udekorowany w bladych barwach, błękitach i żółciach. Kiedy Mary usiadła na niewielkiej kanapie, jej sukienka zlała się z jedwabnymi poduszkami. W jednej chwili Rainie była w towarzystwie kobiety, w następnej miała wrażenie, że będzie rozmawiała z kanapą - Jak mówiłam przez telefon - powiedziała Rainie - mam kilka prostych pytań związanych z osobą Amandy Quincy. 82 1