Natomiast mogła przyjrzeć się dokładnie dzieciom. Nie ulegało

- Wiem, skąd twoja matka miała pieniądze na pokrycie długów hotelu, wtedy, dziesięć lat temu. - Wiesz? - zdziwiła się. - Skąd? - Od Lily. Wyjaśnił jej, jak po odczytaniu testamentu jej uwagi zmusiły go do myślenia. Opowiedział, jak pośredniczył między Lily i Hope, i o tym, jak zmienił się później styl życia tej pierwszej. Na koniec powiedział, że przeszukując rzeczy po Lily, odnalazł trzy oświadczenia podpisane ręką jej córki, w których ta zobowiązała się do zwrotu pięciuset tysięcy dolarów. - Nie wierzę - szepnęła Gloria. - Chcesz powiedzieć, że moja matka jest ci teraz winna... pół miliona? - I tak, i nie. - Widząc jej zafrasowaną minę, dodał: - Zaproponowałem jej pewien układ. - Układ - powtórzyła. - To znaczy, że już z nią rozmawiałeś? - Tak, ale najpierw porozumiałem się ze swoim prawnikiem. - Rozumiem. - Usiadła i przeczesała ręką zmierzwione włosy. - Powiedz, jak dawno znalazłeś te dokumenty? - Dwa tygodnie temu. - I mówisz mi o tym dopiero teraz? Bardzo miło z twojej strony. Dzięki serdeczne za okazane mi zaufanie. - Nie miałem powodu mówić ci wcześniej. Zabolały ją te słowa. Oto pokazał, ile ich łączy. Spali ze sobą parę razy - to wszystko. Czy liczyła na coś więcej? Naiwna... Cóż, seks to nie miłość. Przygryzła wargi, powstrzymując się od płaczu. - Nie wydaje ci się, że twoim moralnym obowiązkiem było powiedzieć mi wcześniej, zanim... - Nie widzę różnicy. Opadła na poduszkę, wzrok wbiła w sufit. - To dlatego tu dzisiaj przyjechałeś? - zapytała, modląc się, żeby zaprzeczył. Tak bardzo chciała, by powiedział, że przyjechał dla niej, bo chciał ją zobaczyć, być z nią. - Tak. http://www.merino-shoes.pl/media/ - O ile wiem, nikt by nie chciał - potwierdził Tom, chichocząc. - No to koniec na dzisiaj - oświadczył z uśmiechem Ga-vin. Do zobaczenia za tydzień. Powiesz nam wtedy, Mark, do jakich doszedłeś wniosków po rozmowie z Nitą. - Oczywiście. - Gdy wszyscy juŜ wstali, Mark zapytał: - Czy ktoś da się skusić na pokerka? Jake uśmiechnął się i powiedział: - Przepraszam, ale czeka na mnie moja pani. - Na mnie teŜ - rzekł Logan, wkładając kurtkę. Jego szarozielone oczy emanowały spokojem człowieka, który wie, Ŝe ukochana czeka na niego w domu, i nie zamierza tracić czasu po próŜnicy. Mark przyglądał się tym dwóm męŜczyznom idącym w stronę drzwi, po czym rzekł:

Mężczyzna zamilkł na dłuższą chwilę i wpatrując się w brandy niespodziewanie ujrzał przed sobą, miast czekają¬cych go problemów, wyraziste niebieskie oczy i drżące dziewczęce usta. Odstawił gwałtownie kieliszek. - A zatem, czy mamy jeszcze coś do sprzedania? - zapytał oschle. Prawnik zawahał się na moment, odchrząknął i spojrzał nieśmiało na niewzruszoną postać. - Słucham! - Milordzie - zaczął Thorhill. - Może pan uważać to za poufałość, ale... służę pańskiej szacownej rodzinie już od wielu lat, tak samo lojalnie jak mój ojciec... - Mów dalej, słucham. - Markiz niecierpliwie pochylił się do przodu. Sprawdź na nią drwiąco. - Mam nadzieję, że nie stanie się to pani zwyczajem. - Nie, oczywiście, że nie. - Zaczerwieniła się. - Nie wiem, co się stało. - Być może nie daje sobie pani rady z moimi dziećmi. Zmęczyły panią wczoraj, nieprawdaż? Nerwowo wygładziła bluzkę. - Pierwszy dzień w nowej rodzinie nigdy nie bywa łatwy, ale w pełni daję sobie radę z pańskimi dziećmi. Proszę mi tylko powiedzieć, gdzie się znajdują. - Proszę się zrelaksować. - Postawił przed nią kubek pa- R S rującej kawy. - Ubrałem je i nakarmiłem. Oglądają telewizję