- Cholera. Jestes bardziej popieprzony, ni¿ sadziłem. Ale

Nevadę. Na myśl o tym ostatnim oszustwie aż przygryzła wargę. Dręczyło ją poczucie winy, bo wiedziała, że nie chciał się z nią spotykać sam na sam, że miał wątpliwości, czy powinien się wiązać z córką sędziego Cole’a. Ale było już za późno. Już byli ze sobą związani. W każdym razie Shelby czuła, że jest z nim związana, i za wszelką cenę pragnęła się z nim zobaczyć. Czekała cały dzień na chwilę, w której będzie mogła objąć go za szyję i wycisnąć na jego ustach namiętny pocałunek. Nevada był ostrożniejszy. Nie podobało mu się, że spotykają się bez wiedzy ojca. No cóż, tak musiało być, przynajmniej na razie. Kiedy przestała widzieć miasto we wstecznym lusterku, włączyła radio, ale nie słyszała ani słowa z piosenki płynącej z głośników. Jeszcze w czasach gimnazjum poszła z Lily na potańcówkę i okropnie się na niej wynudziła. Lokalny zespół znał tylko kilka utworów country and western i grał je nieustannie, drażniąc już i tak mocno zszargane nerwy Shelby. Wmawiała sobie, że próbuje się wczuć w nastrój imprezy, ale odór przepoconych mat nie był ani romantyczny, ani ekscytujący. Chłopcy zachowywali się jak gówniarze, muzyka była drętwa, a Shelby czuła się rozdrażniona, w dodatku wydawało jej się, że jest tu całkowicie zbędna. Miała serdecznie dość szkoły średniej i swoich przyjaciół. Nie interesowały ją towarzyskie gierki i intrygi, które tak fascynowały innych. Dla niej cały ten układ był równie ciekawy jak konkurs plucia tytoniem na odległość. Wcześniej tego dnia, kiedy jej ojciec pakował torbę z ubraniami na podróż do Dallas, powiedziała, że zostaje na noc u Lily, a Lily okłamała swoich wyjeżdżających za miasto rodziców, mówiąc, że ma zamiar nocować u Shelby. To był idealny plan. Lily mogła spędzić trochę czasu sam na sam z Toddem, a Shelby - spotkać się z Nevada. Uśmiechnęła się i zwolniła, wpatrzona w bliźniacze plamy świateł rzucanych przez reflektory samochodu. http://www.mmacore.pl/media/ - Marla... och, kochanie... tak... Swiat zawirował jej przed oczami. Nick odrzucił głowe do tyłu, obejmujac Marle z taka siła, jakby nigdy nie miał zamiaru wypuscic jej z ramion, napre¿ony jak struna, wibrujac ta sama nuta. Ukrył twarz w zagłebieniu jej szyi. - Wiedziałem - powiedział, dyszac cie¿ko, wsuwajac dłonie w jej włosy i unoszac głowe, ¿eby spojrzec jej w twarz. - Wiedziałem, ¿e z toba własnie tak bedzie. 413 - Tak jak kiedys? - spytała, choc wcale nie miała pewnosci, ¿e byli ju¿ kiedys kochankami, ¿e ona naprawde jest Marla Amhurst Cahill. - Nie, nie tak jak kiedys. - Nick uniósł sie na łokciach i

uspokajajacy. Jak matka Brittany. Te wszystkie dzieciaki doprowadzaja ja czasem do szału. - Pomysle o tym. - Marla czuła sie jak ostatnia kretynka. - Dobranoc, kochanie. Spij dobrze. - Jasne. - Cissy kiwneła głowa, ale ciagle patrzyła na matke podejrzliwie spod sciagnietych brwi. Rzuciła na rozlany Sprawdź spojrzała w okno. - Sadze, ¿e wkrótce znowu sie obudzi. - A niech to cholera. 51 Eugenia uniosła jedna, starannie wyregulowana brew. - Przeklinanie nic tu nie pomo¿e. - Oczywiscie, ¿e pomo¿e - mruknał, kiedy Carmen, która najprawdopodobniej czekała za rogiem, wróciła do pokoju. - Nie chciałam przeszkadzac pani wczesniej, w porze odpoczynku -zwróciła sie do Eugenii, biorac słuchawke ze stolika i wkładajac ja do kieszeni. - Odebrałam kilka wiadomosci. Zostawiłam informacje na biurku w gabinecie pana Cahilla. - Pamietasz, kto to był?