oferty, chyba by tego nie zrobiła.

- Proszę poinformować jego miłość, że panna Gallant chce się z nim zobaczyć. Mężczyzna skinął głową. - Tędy, proszę. Rezydencja była ogromna, może nawet większa niż Balfour House. Kamerdyner zaprowadził ją do salonu i zamknął za sobą drzwi. Na jednej ze ścian wisiały podobizny diuka, dwóch synów, nieżyjącej żony i paru dalszych krewnych. - Czego chcesz? Alexandra nie oderwała wzroku od obrazów. - Dlaczego nie ma tu portretu mojej matki? - zapytała. - Bo opuściła rodzinę. Myślałem, że uciekłaś do Hampshire. - Ty wypędziłeś ją z rodziny. - I dlatego zachowujesz się wobec mnie w taki sposób? Twoja matka nauczyła cię mnie nienawidzić? Odwróciła się powoli. - Tak sądzisz? Monmouth przewrócił oczami. - Jestem zajętym człowiekiem. Najlepiej od razu przejdź do rzeczy. Nie mam czasu udzielać długich wyjaśnień byle krewnym. Jego słowa stanowiły dobitną odpowiedź na jedno z pytań. Lucien w niczym nie przypominał jej wuja. Była winna hrabiemu kolejne przeprosiny. http://www.mojabudowa.biz.pl - No, dobrze. I nie musisz się spieszyć. Alexandra odprowadziła podopieczną wzrokiem. Na razie dobrze. Rose szybko się uczyła. - Jedna z głowy - powiedział hrabia. - Teraz znajdźmy kogoś, kto pogawędzi z ciotką Fioną. - Rozejrzał się po salonie. - A, jest. Tędy, moje panie. - O, widzę lady Halverston. - Pani Delacroix uśmiechnęła się i zaczęła machać ręką. - Powinnam do niej pójść... - Nie - uciął siostrzeniec zdecydowanym tonem. - W tym tygodniu już dość się naplotkowałyście. Alexandra poczuła ściskanie w żołądku. Lord Kilcairn okazał się rycerski. Doskonale zdawał sobie sprawę, że lady Halverston na pewno wie wszystko o niej i o lordzie Welkinsie. - Nie uważasz, że powinnam służyć za przyzwoitkę mojej drogiej Rose? - zapytała Fiona, skubiąc rękawiczki. - Jest sama, biedactwo.

- Naprawdę nie masz wyboru - powtórzyła cicho. - Nie możesz ciągnąć romansu sprzed pięciu lat. - Sądzisz, że chcę być z tobą ze względu na Hongkong? - A dlaczego? - Jeśli tak myślisz, jesteś w błędzie. - No to powiedz, dlaczego - zaproponowała, choć wewnętrzny głos ostrzegał, by tego nie robiła. - Mówiłem ci, że nigdy nie zapomniałem tamtej nocy. Nie chciałem. To była jedna z tych chwil, które zdarzają się tylko raz w życiu. Sprawdź - O tym, jaki cudowny jest Robert, jakie wspaniałe były jej urodziny, jak ładnie wyglądam w nowej zielonej sukni z muślinu i... - A mną się zachwycałyście? - Na Rose łatwo zrobić wrażenie. - Hm. Nie zdołała powstrzymać się od śmiechu na widok jego miny. - Właśnie usiłuję sobie przypomnieć, czy w ogóle o tobie wspomniałyśmy. Lucien uniósł brew i posłał jej zmysłowy uśmiech. - Trudno mi uwierzyć, że moje imię ani razu nie pojawiło się w rozmowie. Och, mogłaby tak siedzieć i patrzyć na niego przez cały dzień. Natychmiast skarciła się za tę myśl. Z doświadczenia wiedziała, że lepiej nie wpatrywać się w Luciena Balfoura. - Czerwienisz się - stwierdził, wpijając w nią oczy. - Nie musisz mi tego mówić. Sama wiem. Można się rumienić z różnych powodów.