się w kaŜdym miejscu tego rancza tak długo, dopóki nikt nas nie wyśledzi.

- Z przyjemnością. - Santos wziął zapalniczkę Chopa i zważył ją w dłoni. - Ciężka. Pewnie złota. - Otworzył ją, uderzył w kółko, zapalił i zwiększył płomień. - Dużo kosztuje taka zapalniczka, Chop? Nie dwadzieścia pięć tysięcy? Nie, pewnie nie aż tyle. Jak myślisz, Jackson? Rzucił zapalniczkę w stronę partnera, ten złapał ją i także zważył w dłoni. - Cholera wie. Ale jak się ma dwadzieścia pięć tysięcy, to można zaszaleć. Chop wyrwał zapalniczkę Jacksonowi i schował do kieszeni. - Krótko, panowie. Macie jakieś dowody? - Dowody? - Santos nachylił się w stronę Chopa, wpijając w niego oczy. - Może jeszcze nie dowody, ale pewne zeznania. - Wzruszył ramionami. - Nie wiemy tylko, co z nimi zrobić. Jakaś twoja przyjaciółka, Hope St. Germaine, powiada, że ją szantażujesz. Grozisz jej, że ujawnisz jej seksualne upodobania. Twierdzi, że słyszała, jak planowałeś mnie załatwić. Mówi, że może to udowodnić. Ponieważ sama nie zamierza kiblować. Kapujesz coś z tego? - Ni cholery. Santos uśmiechnął się nieznacznie. - Mamy cię, przyjacielu. Intryga i szantaż. - Gówno prawda - odparł spokojnie Chop. - Nic nie macie. - Mamy co trzeba. - No dobra... - Chop pokręcił głową i wstał, jakby zamierzał odejść od baru. - Jest podejrzenie, trzeba zadzwonić do prokuratora. Znam jednego, przyjaźnimy się trochę. Na pewno zainteresuje go ta sprawa. Zaczekacie? Zaraz przyjedzie. Jackson schwycił go za ramię. - Najpierw ustalmy, co mu powiemy. Mamy świadka, który widział was razem. Widział, jak pieniądze szły z rąk do rąk. Szantaż to paskudna sprawa, Robichaux. Szczególnie gdy szantażuje się kobietę taką, jak St. Germaine. Ona ma wielu wysoko postawionych przyjaciół. Cholera, sami nie wiedzieliśmy, jak wielu... Chop przełknął ślinę. Teraz nie był już taki pewny siebie. - Widzisz? - Santos pochylił się do niego. – Boisz się. Ona też się boi”. Za bardzo jej nie lubię, ale jeżeliw ten sposób pozbędę się ciebie, będę szczęśliwy. Ty pójdziesz siedzieć, ja dostanę z powrotem odznakę. I będę miał cię z głowy na parę lat, według kodeksu od piętnastu do trzydziestu. Mówimy w końcu o szantażu, a szantażowana nie chciałaby, żebyś wyszedł zbyt szybko i znowu zaczął jej bruździć. Postara się. Ma lepsze wtyki niż twój zasrany prokurator, uwierz mi, gości z najwyższej półki. Odwrócił wzrok i uśmiechnął się lekko do partnera. Byli górą. http://www.my-medyczni.com.pl/media/ - Jaki „układ” zaproponowałeś mojej matce? Sześćdziesiąt centów za dolar, czy czterdzieści? Zmrużył oczy. - Niby dlaczego miałbym jej darować, Glorio? Ona pożyczyła pieniądze od Lily, prawie ją zrujnowała. Obiecała zwrócić dług i nigdy nie zwróciła. Lily zostawiła mi te dokumenty. Chciała, żebym je miał. Gloria zesztywniała. - Oczywiście - powiedziała chłodno - masz prawo do swojej części spadku. - Podniosła koszulkę i schyliła się po szorty. Napotkała jego wzrok i ze wzgardą uniosła podbródek. - Mam jeszcze parę spraw do załatwienia, więc lepiej będzie, jeśli sobie już pójdziesz. - O co chodzi, księżniczko? - zezłościł się. - Dotknęło cię to? Mam zapomnieć o długach twojej matki, dlatego że jesteś świetna w łóżku? - Idź do diabła, słyszysz!? Odwróciła się i poszła do łazienki. Dogonił ją i przytrzymał drzwi kantem dłoni, zanim zdążyła zamknąć mu je przed nosem. - Wynoś się, Santos. - Jasne. Ale najpierw coś ci powiem - wycedził w odpowiedzi. - W przeciwieństwie do ciebie i twojej matki, pieniądze nie mają dla mnie wielkiego znaczenia. Powiedziałem jej, że anuluję dług, jeżeli publicznie uzna Lily za swoją matkę. Taki układ zaproponowałem. Gloria wpatrywała się weń w milczeniu. Nie wierzyła własnym uszom. - Anulujesz dług, jeśli...

Nie protestowała, gdy Willow mokrym ręcznikiem obmyła jej twarz i rozczesała posklejane włosy. Cały czas wpatrywała się wielkimi, nieszczęśliwymi oczyma w nianię. Willow czuła się okropnie. - Poszłaś mnie szukać - wymamrotała. - I nie mogłaś znaleźć? Sprawdź ochotę krzyczeć. O czym myślał? Dlaczego się nie odzywał? Zebrawszy się na odwagę, odwróciła się powoli, przygotowując się na pogardę w jego spojrzeniu, ale tylko zamrugała ze zdziwienia. Pokój był pusty! Scott zniknął! Jej życie nigdy nie było bardziej puste, a serce bardziej obolałe. Gdy tak radośnie przyjął nowinę, że Chad jest ojcem Jamiego i w głębi jej serca zrodziła się nadzieja, że wybaczy jej, ale wymagała zbyt wiele. Jak śmiała na to liczyć, skoro najwyraźniej nie mógł znieść jej obecności! Słyszała ciężkie kroki na górze. Z kuchni dobiegł ją śmiech dzieci. Zastanawiała się, czy kiedykolwiek czuła się bardziej nieszczęśliwa. Była już w połowie drogi do wyjścia, gdy pomyślała,