– Jej rodzice mieszkają chyba w okolicach Portland.

Dwa tygodnie później Gdy Rainie schodziła po schodach gmachu sądu w Cabot, świeciło słońce. Miała na sobie dżinsy i zwykły biały Tshirt, wetknięty w ściągnięte paskiem spodnie. Dni były już ciepłe i zapowiadały nadejście lata. Po czterech godzinach, które musiała spędzić w ponurych murach, powiew wiosny na twarzy sprawił jej przyjemność. Od incydentu z Richardem Mannem zespół dochodzeniowy w Bakersville miał pełne ręce roboty. Abe Sanders postawił na swoim: zdobył formalny nadzór nad śledztwem. Podsyłano mu jednak kolejnych natrętnych agentów federalnych, a to więcej, niż może znieść jeden człowiek. Rezultaty badań daktyloskopijnych okazały się zdumiewające. Pod nazwiskiem Richarda Manna krył się niejaki Henry Hawkins z Minneapolis w stanie Minnesota, syn apodyktycznego porucznika i zahukanej bibliotekarki. Zgodnie z jego własnymi zapiskami, gdy dorastał, miał możność zarówno dobrze zapoznać się z bronią, jak i z ciężką pięścią tatusia. W dzieciństwie Hawkins przeprowadzał się kilkanaście razy. Zmieniając ciągle miejsca i szkoły, wykształcił w sobie naturę kameleona. I narastała w nim złość. Na surowego, zimnego ojca. Na inne dzieci, które zawsze widziały w Henryku autsajdera. Na matkę, niezdolną do sprzeciwu w obronie syna i siebie. Gdy Hawkins miał dwadzieścia lat, rodzice zginęli w wypadku samochodowym, pozbawiając go szansy na odwet lub wybaczenie. I od tego czasu zaczęła się jego zbrodnicza działalność. http://www.nabudowie.net.pl/media/ pani Olsen miała w sobie trochę ognia. - No dobra! Cały czas nosiła ze sobą puszkę dietetycznej coli. Wtedy o tym nie myślałam, ale Mandy ciągle miała ją przy sobie. Wiesz, nawet gdy szła do toalety. - Myślisz, że na boku robiła sobie drinka? Wygląda jak cola, pachnie jak cola, więc dodała trochę rumu? - To nie byłby pierwszy raz. - Alkoholicy znają naprawdę dobre sztuczki - zgodziła się Rainie. - Mary, zastanówmy się nad tym. Amanda przez chwilę zabawia się w barmankę. Mówisz, że przyjechała najpóźniej o dziesiątej, a wyszła dopiero o wpół do trzeciej. To znaczy że wzmocnioną colę piła przez co najmniej cztery i pół godziny. Nie zauważyłaś tego? - Nie - odpowiedziała natychmiast Mary. Teraz jej głos brzmiał pewnie.

i jakby nie szeptał jej do uszu słów zachęty. Uśmiechał się lodowato. Co się stało z jego gęstymi ciemnymi włosami? Znów spróbowała coś powiedzieć, ale nie mogła złapać tchu. Pomocy! - próbowała krzyknąć. - Ratunku! -Wyciągnęła do niego rękę. Ukochany odwrócił się. Powoli skierowała wzrok w tę samą stronę co on, gdzie Phil de Beers dysząc zawisł na kierownicy. Przerażony patrzył na Sprawdź – Innymi słowy, nie możemy jeszcze wykluczyć Avalonów – zakonkludowała Rainie. – Będziesz drążył dalej? – Jutro z samego rana złożę wizytę w chacie myśliwskiej, a potem skoczę do Portland, żeby pokręcić się po bankach. Rainie kiwnęła głową. Resztę wieczoru Luke planował spędzić patrolując okolicę domu O’Gradych. Zawsze poważnie traktował swoje przyjaźnie. – Zostałeś jeszcze ty, Quincy. Masz coś na temat Shepa i No Lavy? – Co? – Luke wyprostował się sztywno. Nie było go podczas dyskusji dotyczącej niejasności w zeznaniach szeryfa. – W porządku – Quincy uspokajająco podniósł rękę. – Nic z tego nie wyszło... – No myślę, do diabła! – warknął Luke. – Nikt nie widział – ciągnął spokojnie agent – żeby Shep wchodził na teren szkoły przed strzelaniną. Poza tym według dziennika patrolu tuż po pierwszej był przy sklepie żelaznym