Chociaż twierdził, że ją kocha, darzył uczuciem tylko bezbronną

Laura siedzi na misiowatej kanapie i spod na wpół opuszczonych powiek przygląda się twarzy aniołka, bo Grace, kiedy wreszcie zasnęła po lanczu i długim spacerze w pobliskim parku, wygląda jak rudowłosy aniołek. Śpi już od godziny i Laura stara się nie poruszać, nawet nie oddychać, żeby jej tylko nie obudzić. Zgodnie ze zleceniem, ma się dzisiaj opiekować Grace do ósmej wieczorem. Jeśli do tego czasu wytrzyma, dostanie czek na trzy lekcje baletu u Juliena Rousselina. Kiedy wczoraj koleżanki chciały wyciągnąć ją po lekcjach do nowo otwartej pizzerii w pobliżu ich szkoły, szybko obliczyła, że najmniejsza i najprostsza pizza kosztuje tyle co sześć minut lekcji tańca, i nie poszła z nimi. Półtora roku temu, zaraz po tym, jak zbankrutowała firma jej taty, Laura dopięła czegoś, czego - jak dowiedziała się w sekretariacie swojej dawnej szkoły - dotąd nie udało się osiągnąć żadnemu uczniowi: w połowie trymestru zmieniła wybrany przez siebie przedmiot na inny, choć - zgodnie z regulaminem - można to było zrobić nie później niż po dwóch trymestrach. Niewiele to zmieniło, ponieważ wkrótce rodziców Laury nie było już stać na opłacanie drogiej prywatnej szkoły i musieli ją zapisać do publicznej. Ale zanim się to stało, przez trzy tygodnie chodziła na zajęcia z podstaw ekonomii, którą wybrała, rezygnując z lekcji historii muzyki. Nie rozumiała - a już na pewno nie zapamiętała - prawie nic z tego, co słyszała na tych lekcjach, o zysku brutto i netto, obrotach, kosztach uzyskania przychodu. Ale na jednej z trzech, może czterech lekcji, w których uczestniczyła, była mowa o tym, że w historii ludzkości nie zawsze przeliczało się wszystko na pieniądze. Były muszelki, sól, srebro, złoto. Wtedy brzmiało to dla niej zupełnie abstrakcyjnie, ale od jakiegoś czasu to rozumie. Liczy nie w dolarach, tylko w godzinach lekcji tańca w szkole baletowej Juliena Rousselina. Teraz siedzi bez ruchu, chociaż od pół godziny strasznie chce jej się siusiu. Woli jednak nadwerężać pęcherz, niż obudzić Grace, która ją zaskakuje, zaciekawia, intryguje, ale przede wszystkim doprowadza do szału. Mimowolnie obraca głowę i widzi rozsypane na podłodze puzzle. Już kilka razy chciała wstać i je pozbierać. Nie wie nawet, co ją powstrzymuje - obawa, że obudzi Grace, czy świadomość, że nie powinna tego robić, ponieważ nie jest to wychowawcze. Jednak lęk, co pomyśli pani Greenwood, kiedy zobaczy ten bałagan, nie daje Laurze spokoju. Ostrożnie wstaje z kanapy i na palcach robi kilka kroków. Nie spuszcza wzroku z rudowłosego aniołka, gotowa w każdej chwili zamienić się w głaz na pierwszą oznakę, że mała się budzi. Dochodzi do rozrzuconych puzzli, przykuca i zaczyna je zbierać. W ich układaniu nie jest wprawdzie tak sprawna jak Grace, ale widzi, że ma w ręku fragment ucha Myszki Miki, kawałek palmy z fotografii przedstawiającej zachód słońca na Hawajach, zamglone oko ślepca Brueghla, a do tego kilka części, których nie jest w stanie skojarzyć z żadnym z obrazków na pudełku. Nie ma pojęcia, co z nimi zrobić, w dodatku głowa Grace się poruszyła. Laura zamiera, przez dobrą minutę trwa w bezruchu i dopiero kiedy się upewnia, że dziewczynka przewróciła się z lewego boku na prawy i śpi nadal, oddychając równym rytmem, rzuca kawałki puzzli na podłogę. Zdaje sobie sprawę, że nie uda jej się ich posegregować, a poza tym uważa, że wyręczanie małej w sprzątaniu byłoby niewychowawcze. Podnosi się i zwabiona dobiegającymi z dworu głosami, podchodzi do okna. Połowa kwietnia - nawet bardzo ciepłego, jak w tym roku - nie jest w stanie New Hampshire najlepszym okresem na korzystanie z otwartego basenu, ale dwie dziewczyny i dwóch chłopców, których widziała wcześniej w strojach do gry w tenisa, najwyraźniej nie podzielają tego zdania i pluskanie się w basenie sprawia im wielką przyjemność. Laura również go nie podziela i najchętniej wskoczyłaby do wody razem z nimi. A tymczasem stoi, ukryta za zasłoną, i przygląda im się z zazdrością, do której sama przed sobą nie chce się przyznać. Dziewczyny w bikini wychodzą na brzeg. Jedna jest blondynką, druga brunetką, ale obie są wysokie i zgrabne, a górne części ich kostiumów kąpielowych mają co zakrywać. Laura raczej nie cierpi z powodu swojego małego biustu, wie bowiem, że dla zawodowej tancerki, którą chce w przyszłości zostać, duże piersi mogą być utrapieniem. Ale dla dziewcząt na dworze z pewnością nim nie są. Wyraźnie się z nimi obnoszą, paradując wzdłuż basenu. Zastanawia się, kim są ci młodzi ludzie. Czyżby ta blondynka albo brunetka była siostrą Grace, która może sobie pozwolić na to, by w weekend spędzać czas z przyjaciółmi? Rodzice mają pieniądze na opłacenie opiekunki, nie musi się więc użerać z nieznośną młodszą siostrą. Laura przygląda się obu dziewczynom, ale żadna nie jest podobna do Grace. Pewne podobieństwo widzi raczej w chłopcu, który teraz wychodzi z basenu i otrząsa się z wody. Jest przystojny, dobrze zbudowany, ale bez przerostu mięśni. Włosy ma wyraźnie rudawe, acz ciemniejsze od loków Grace, chociaż może tylko wydają się ciemniejsze, ponieważ są mokre. Właśnie przeczesuje je palcami, odgarniając do tyłu spadające na czoło kosmyki. Laura widzi wyraźnie jego twarz i nie ma już wątpliwości, że łączy go z Grace pokrewieństwo. Kiedy chłopak unosi głowę, Laura, w obawie że ją zobaczy, gwałtownie cofa się od okna, zapominając o tym, że hałas może obudzić małą. Patrzy na nią, wstrzymując oddech. Grace na szczęście dalej smacznie śpi. Laura idzie na palcach do łazienki, a kiedy z niej wraca, zatrzymuje się przy olbrzymim lustrze, zajmującym prawie całą ścianę. Tak wielkiego lustra nie ma nawet w sali szkoły baletowej madame Rostovej. Tu brakuje tylko umieszczonego przy nim drążka. Mimo to Laura staje w pierwszej pozycji baletowej, potem w drugiej, wykonuje demi plie półprzysiad bez odrywania pięt od podłogi. Przechodzi do trzeciej pozycji i, tym razem odrywając pięty od podłogi, robi pełny przysiad grand plie. Następnie, obrócona profilem do lustra, staje na półpalcach prawej nogi, a lewą, z wyprostowanym kolanem, wyciąga do tyłu - arabesque wychodzi jej idealnie. Powtarza tę figurę, zmieniając nogi; staje na lewej, a prawą wyciąga do tyłu. http://www.neutrogena-plus.info.pl się naprawdę postarał, mógłby cię przekonać. Lily delikatnie położyła dziewczynkę i okryła ją kołdrą. – Porozmawiamy o tym kiedy indziej. Teraz musisz już zasnąć. Ale... – zawahała się – może zostanę z wami trochę dłużej. Zobaczymy. – Pocałowała ją w czoło. – Tylko przyrzeknij mi jedno. Nigdy, przenigdy nie mów, że nienawidzisz taty, ponieważ on bardzo cię kocha. – Przyrzekam – ale ty też obiecaj nigdy nie mówić, że nienawidzisz swojej mamusi... – Dobrze, obiecuję – odrzekła szczerze Lily. Kto wie, ile kosztowała jej matkę decyzja o porzuceniu dwojga niemowląt? Była jeszcze nastolatką i widocznie nie potrafiła sprostać tej sytuacji, która ją przerosła.

– Tak – szepnęła drżącym głosem. – Nie musisz, moja kochana. – Domyśliła się, że John uważa łzy i drżenie za część gry wstępnej. Wiedziała też, że mu to odpowiada. – Będę uważał. Zrobię to bardzo delikatnie. Wziął jej dłoń i przesunął do swego członka. Jak setki razy wcześniej, Sprawdź dzieci. Wysokie okna zasłaniały kotary w kolorach czerwieni i kości słoniowej. Pomimo rzucającego się w oczy luksusu, panowała tu ciepła i swobodna atmosfera. Jakby na potwierdzenie, chłopcy wskoczyli na kanapę i zaczęli wesoło dokazywać. Dziewczyna wyjrzała na ogród pełen drzew owocowych i kwitnących krzewów. Był tam również plac zabaw dla dzieci z drabinką, zjeżdżalnią, piaskownicą oraz leżącymi w rogu kilkoma piłkami. – Cały dom jest piękny – rzekła do Beatrice. – Owszem – przytaknęła starsza kobieta i westchnęła. – Z pewnością słyszałaś o tragicznej śmierci żony Theodore’a – powiedziała, po czym zawołała do chłopców: – Który z was pomoże mi przy podwieczorku?