Rainie go zmroziło. Zachowywała się nienaturalnie, dziwnie, jakby patrzyła na rzeczy, których nie było. Chwilę później zrozumiał. Wciąż śpiąc, goniła za zjawą ze swoich koszmarów. Może to on coś w niej rozbudził. Może w nocy zamieniała się w szalejącą lunatyczkę. Nie miał pojęcia. Przyczaił się w swojej kryjówce i postanowił przeczekać. Po pewnym czasie wróciła do domu. Nagle zrobiło mu się wesoło. Roześmiał się, wydając z siebie piskliwy, histeryczny dźwięk, jaki słyszy się czasem w filmach. Będzie musiał się pilnować. Nie może stracić nad sobą kontroli. Jeszcze nie. W końcu dzisiaj był pogrzeb. A potem. Był bardzo bystry. Niedługo Lorraine Conner przekona się o tym. Lorraine Conner, Pierce Quincy, Shep O’Grady i mała Becky. Popatrz, zwrócił się w myślach do ojca, to jest dopiero zabawa. 22 Piątek, 18 maja, 7.53 Rano zadzwonił do mnie Danny. Wiem, że to on. – Sandy O’Grady siedziała na składanym metalowym krześle w biurze zespołu dochodzeniowego. Zaciskała leżące na kolanach dłonie i robiła, co mogła, żeby zachować spokój. – Słyszałam w tle jakieś pobrzękiwania i ludzkie głosy. Ale on milczał. Powiedziałam: „Danny, wiem, że to ty. http://www.odnowahodyszewo.pl Quincy nie sądził, że będzie mu tak trudno. Był człowiekiem wykształconym, doktorem, znał z teorii pięć stadiów żałoby i końcowy stan chaosu, zarówno fizyczny, jak i emocjonalny. Wtedy człowiek powinien jeść dużo świeżych owoców i warzyw, uprawiać jakieś intensywne ćwiczenia i unikać 55 alkoholu - ale to nigdy nie pomaga. Był profesjonalistą, agentem FBI, który wiele razy był obecny w chwili, gdy przychodziła wiadomość, że czyjaś żona, mąż, siostra, dziecko nie wróci już do domu. Wtedy człowiek powinien się skoncentrować, zastanowić się nad ostatnimi dniami ukochanej osoby w miarę obiektywnie i w miarę możliwości unikać histerii - ale to nigdy nie pomaga. Zakładał, jak każdy, że taka tragedia może się zdarzyć innym, ale na pewno nie w jego rodzinie. Nie jadał dużo świeżych owoców i warzyw. Nie
Robił głęboki wdech i wmawiał sobie, że to kiedyś minie. W ostatnich dniach trzymał się tej myśli jak tonący brzytwy. Zadzwonił do Everetta w sprawie ojca. Nie było żadnych nowych wia¬ domości. Doskonale wiedział, co to oznacza. Z każdą godziną prawdopodobieństwo znalezienia ojca żywego gwałtownie malało. Minęło już trzydzie¬ ści sześć godzin. W jednej chwili Abraham spał spokojnie w czystym łóżku. Sprawdź na oślep. - Teksas? Jesteś na złym tropie. - A który trop mógłby to być? Ten, kiedy zrujnowałem ci karierę i zniszczyłem całe twoje życie? Ciekawe, że wywarłem na nie tak wielki wpływ, a mimo to w ogóle cię nie pamiętam! Widocznie byłem zbyt zajęty pracą. Ostatecznie na przestrzeni lat poznałem tak wielu nieudolnych przestępców. - Quincy mówił spokojnie, podjudzał. Jakby dla kontrastu głos rozmówcy stał się niemiły. - Nie rób sobie jaj, Pierce. W twoim życiu jest jeszcze wielu ludzi. I albo im odpuszczę, albo zaszkodzę. Quincy udał, że ziewa. - Zaczynasz mnie nudzić. - Będę cię nudził, kiedy zacznę macać twoją córkę? Będę cię nudził,