Facet ściąga na siebie kłopoty.

samochodzie? Jeśli zdoła mnie opisać? Jeśli... Uspokój się! Nie widział cię. Owszem, pewnie znajdzie płonący samochód, ale o to ci chodzi, prawda? Biegnij dalej. Nakręcona własnymi słowami, ruszam biegiem, przecinam boczne uliczki i zaułki, biegnę zwykłym tempem, szybko, zważywszy na dzisiejsze przeżycia. Jestem już niemal przy restauracji, gdy rozlega się wycie syren. Straż pożarna. Policja. Pewnie także karetka pogotowia. – Szczęśliwej drogi – mruczę i widzę mój samochód stojący kilka przecznic dalej. Czeka tam na mnie od kilku godzin. Od razu jadę do domu. Ściągam dres, wrzucam go do kosza z brudną bielizną, wchodzę pod prysznic i pozwalam sobie na chwilę rozmyślań o Bentzu i o tym, co teraz czuje. Pewnie umiera z niepokoju o kochaną żoneczkę. I nie wie, co myśleć o zmarłej. – Fajnie, co, RJ? – Śmieję się na głos w zaparowanej łazience. Myję włosy i całe ciało, koncentruję się na następnym ruchu, myślę o planie na jutro. Bentza czekają ciężkie chwile, zanim skończę. O1ivia umrze... och, tak, myślę, przesuwając gąbką po plecach, po ramionach, wdycham zapach mydła. Ale zanim z nią skończę, chcę, żeby Bentz cierpiał, żeby tracił rozum z rozpaczy. Szoruję sobie stopy, rozkoszuję się dotykiem ciepłej wody na całym ciele. Zmywa ze mnie brud, kurz, pot. W końcu wychodzę spod prysznica i wycieram się ręcznikiem. Myślę o O1ivii pod podkładem, śmiertelnie przerażonej, pewnie ochrypłej od krzyku. http://www.olejek-arganowy.org.pl/media/ – Starasz się? – Rick się żachnął. – Ciekawe gdzie? No wreszcie. Wiedział. Pewnie kazał ją śledzić, obserwować dom. Albo jeszcze gorzej: sam zaparkował niedaleko w nieznanym jej samochodzie i patrzył. Spojrzała na sufit: żyrandol, alarm przeciwpożarowy i wentylator, którego skrzydła przecinały gorące powietrze. Czyżby ukrył gdzieś kamerę? Sfilmował jej ostatni wybryk? Czy widział, jak wiła się i jęczała w ich małżeńskim łożu? Czy patrzył, jak przejęła kontrolę i błądziła ustami po brzuchu kochanka i niżej? Widział jej śmiech? Pieszczoty? Boże, co za świr! Zamknęła oczy wstrząśnięta. – Walnięty sukinsyn. – We własnej osobie. – Nienawidzę cię. – Traciła panowanie nad sobą. – Wiem. Nie wiedziałem tylko, czy zdołasz to przyznać. Odejdź, Jennifer. To koniec.

popchnęło. A potem wróci do domu na dobre, a ona powie mu o dziecku. Nie wcześniej. Wiedziała, że jeśli to zrobi, Rick wsiądzie do najbliższego samolotu lecącego na wschód. I nigdy sobie nie daruje, że nie dowiedział się, co się w końcu stało z Jennifer. Zgasiła światło. Chciała, żeby to wszystko się skończyło. Na zawsze. Nie chciała, żeby Bentz żałował, że porzucił kogoś w potrzebie, żeby jakaś jego cząstka czy marzenia zostały tam, w słonecznej Sprawdź pewien. Włączył się do ruchu. Czuł wściekłość na myśl o ostatnich żądaniach Delilah. Skręcił w stronę autostrady Santa Monica. Chciał jeszcze poszukać czegoś o Bentzu, zanim się z nim jutro spotka. Rick Bentz nie przyjechał z kurtuazyjną wizytą. Telefony, które już wykonał, utwierdziły Hayesa w tym, co wiedział: Bentz był na zwolnieniu lekarskim w Nowym Orleanie; krążyły plotki, że nie wróci do czynnej służby. Odniósł poważne obrażenia, był w śpiączce, przechodził intensywną fizjoterapię. Jeśli w ogóle wróci do pracy, trafi za biurko, a Rick Bentz, którego znał w dawnych czasach, wolałby umrzeć, niż zagrzebać się w papierkowej robocie. Zakładał, że to się nie zmieniło. Ale i tak trochę poszperał. Z tego, co pamiętał, Bentz załamał się po śmierci byłej żony i śmierci syna Valdezów. Oczyszczono go z wszelkich zarzutów; choć jego broń okazała się