podejrzany o kradzie¿. Miała wra¿enie, ¿e klucze w kieszeni jej

spytał Paterno, bez wielkiej nadziei. Wział do reki raport i przejrzał go pobie¿nie. Ktokolwiek krył sie za tym wszystkim, miał zbyt wiele sprytu, by popełnic tak podstawowy bład. - Tylko doktora Santiago. - A fartuch? - Czysty. - Jasne. - Paterno przesunał pozbawiona ju¿ smaku gume do ¿ucia z jednej strony ust w druga. - Rozmawiałem dzis rano z Crane'em Delacroix - powiedział, przypomniawszy sobie krótka wymiane zdan z byłym me¿em Pam. - Cos nowego? - Nie chciał zbyt wiele mówic. Chyba ma zamiar pozwac Cahillów do sadu, choc dotad ¿aden wniosek jeszcze nie wpłynał, ale ta rodzina zna wiele sposobów unikania spraw sadowych. Tak czy inaczej, niewiele dobrego miał do powiedzenia na temat swojej byłej. Stwierdził, ¿e nakładła córce bzdur do głowy i ¿e to dlatego dziewczyna rzuciła studia. Podobno Pamela wspomniała mu przy jakiejs okazji, ¿e wkrótce dostanie mnóstwo pieniedzy. Ale kiedy spytał o to, http://www.onkolog-szczecin.pl/media/ zauwa¿yła przyjscia Nicka. Nie miała pojecia, od jak dawna tu jest i co zda¿ył usłyszec. - Czy podczas rozmów z policja nie powinien jej towarzyszyc adwokat? - spytał Nick, wchodzac do pokoju. Jego czarne włosy lsniły, jakby przyszedł z deszczu. Spojrzał Marli prosto w oczy. Na ułamek sekundy serce staneło 85 jej w piersi. Nick przeniósł wzrok na detektywa. Paterno zamknał notatnik i wsunał go do kieszeni. - Mówiłem ju¿ o tym z pania Cahill. Nie jest o nic oskar¿ona. - Alex wspominał o nieumyslnym spowodowaniu smierci.

rozmawiać ani z panią, ani z kimkolwiek innym. - Ale ona była moją córką i powiedziano mi, że zmarła zaraz po urodzeniu! - Shelby stanęła przy drzwiach jaguara i nie ruszała się z miejsca. Teraz niemal już nie zauważała przechodzących obok ludzi i sznura samochodów, które zaczęły jechać po zmianie świateł. Jej ukryte za ciemnymi szkłami oczy wpatrywały się w sprytnego prawnika, którego jadowity uśmieszek kojarzył się z wężem. - Ja też miałam swoje prawa. Prawa, o których zapomniano albo które zlekceważono. Sprawdź bi¿uterii i poczuła ten sam nieuchwytny zapach perfum. - Nie martw sie. 29 - Wyglada okropnie. - To znowu ta dziewczyna -jej córka. - Myslałam, ¿e bedzie ju¿ troche lepiej. - Jest lepiej, Cissy, ale mama potrzebuje wiecej czasu, ¿eby całkiem wydobrzec. Musimy uzbroic sie w cierpliwosc. - W głosie starszej kobiety pojawiła sie nuta wyrzutu, niemal ostrze¿enia. - Wiem, wiem - Cissy westchneła teatralnie. W ciagu kilku ostatnich dni, na przemian tracac i odzyskujac przytomnosc, Marla zaczeła rozró¿niac głosy pielegniarek, doktora Robertsona i członków rodziny po