podejrzeniami. Wiedzieli, że mogą mu ufać i że zawsze poprosi o zgodę,

Malinda siedziała przy biurku i patrzyła przed siebie. Myślami była daleko - no, może tylko w głębi domu. Gdzie on jest? zastanawiała się. Co robi? Czy myśli o mnie, jak ja o nim? Koniuszkiem palca obwiodła zarys dolnej wargi. Przymknęła oczy i wspominała pocałunek Jacka. Fale pożądania rozpłynęły się po jej ciele jak ciepły miód. Pocałunek był taki jak mężczyzna, który ją nim obdarzył. Silny, rubaszny, namiętny, z odrobiną delikatności. Nigdy w życiu nie doświadczyła takiego pocałunku. Ciekawe, czy i on tak to odczuwał? Natychmiast otworzyła oczy. Ty idiotko, zganiła się. Głupia, naiwna, niedoświadczona idiotko. Taki mężczyzna jak Jack Brannan całował na pewno miliony kobiet i natychmiast o nich zapominał. Czemu więc z nią miałoby być inaczej? Teraz na pewno zaśmiewa się z całej tej sprawy. Aż zaczerwieniła się z upokorzenia. Ciotka Hattie miała rację - nie należy ufać mężczyznom. W przyszłości musi o tym pamiętać. A teraz nie ma czasu na http://www.orlikbratian.pl Spojrzała na niego, a potem gdzieś w przestrzeń. – Mam nadzieję, Luke. Mam taką nadzieję... – Znalazłem to, czego nam trzeba. – Spojrzał jej w oczy. – Matka Julianny i senator Jacobson zostali zamordowani tej samej nocy i w tym samym czasie. Policja nie miała tam nic do gadania, bo FBI przejęło śledztwo. Niektórzy chłopcy z MPD nabrali podejrzeń. Chodziły słuchy, że to poważna sprawa. Kate z trudem zdołała się skoncentrować na jego słowach. – To znaczy, że mamy to, o co nam chodziło. I możesz z tym pójść do Morrisa... – Tak, ale sprawa nie jest taka oczywista. Po pierwsze Julianna zabrała notatnik przed śmiercią senatora, nie mamy więc dowodów na to, że zrobił to Powers. Po drugie porucznik Sims sprawdził, że to nie FBI

nie podobało. Jednak teraz muszę przyznać, że zdobyłam dzięki temu spore doświadczenie. – Ma pani rację, panno Starr. – Wreszcie uniósł głowę i mógł jej się lepiej przyjrzeć. – Mam wrażenie, że gdzieś już panią widziałem. Czy spotkaliśmy się może wcześniej? – Nie, nie wydaje mi się. – Potrząsnęła głową. Sprawdź z nich dwóch to Malinda była tą delikatniejszą, bardziej podatną na cierpienie. W swej roli protektora Cecile nieraz musiała podbić komuś oko. Czując na policzku łzy przyjaciółki gotowa była zrobić to Jackowi Brannanowi, gdyby miało to pomóc Malindzie. Nie była jednak wcale pewna, czy w tej sytuacji to właściwe rozwiązanie. Jack znakomicie się sprawdził tego dnia, kiedy Malinda zemdlała. Wszystkim się zajął i trząsł się nad nią jak kura nad kurczęciem. Tego dnia Cecile przekazała władzę w jego ręce. Jack kocha Malindę, a ona jego. Cecile była tego pewna. Żeby tylko nie byli tacy uparci i przyznali się do tego.