że coś robi. Człowiek, który zrujnował jej życie, był w tej wsi, za kościołem, i mógł nazywać się Diaz. Strzał na ślepo, ale... kto wie. W meksykańskich knajpach z zasady nie spotykało się kobiet (z wyjątkiem prostytutek). Jeden z miejscowych zaczął powoli się podnosić, w tym momencie Brian stanął za Millą, pozwalając się zauważyć. - Chodźmy - syknął, łapiąc ją mocno za ramię. Najwyraźniej nie żartował. . Milla wsiadła do starej półciężarówki, Brian zaraz po niej. Silnik odpalił od razu. Dwóch mężczyzn wyszło z knajpy, patrzyli, jak jankesi odjeżdżają. - Po co ci to było? - spytał Brian, wyraźnie zdenerwowany. - Zawsze powtarzasz, żeby niepotrzebnie nie ryzykować. A potem tak zwyczajnie wchodzisz do jakiejś mordowni! Sama prosisz się o kłopoty - Nie weszłam - odparła, pocierając czoło. - Masz rację. Ja... przepraszam. Nie pomyślałam... Zobaczyłam go po tylu latach i zupełnie straciłam głowę. Głos zadrżał jej wyraźnie. Przełknęła ślinę. - Przepraszam - powtórzyła cicho, patrząc w ciemność przez http://www.orto-dentica.com.pl zasiadających w knajpie campesinos miał ze sobą maczety; była to ulubiona broń miejscowych, a chlastanie się nawzajem traktowano tu niemal jak sport narodowy Enrique ryzykował więc nieco więcej niż podbite oko. Diaz nie pił w ogóle. Stał pod ścianą cicho i bez ruchu; większość gości pewnie go nawet nie zauważyła. On też nie szukał niczyjego wzroku, patrzył tylko na Enrique i czekał na okazję. Młody Guerrero pił mało, więc nie musiał odwiedzać beczki w ciemnym rogu. Szkoda. Diaz mógłby tam na niego czekać i uprzejmie wyprowadzić przez pobliskie drzwi w callejon, alejkę na zewnątrz. W tym tłumie nikt by niczego nie zauważył, a nawet gdyby, nie zwróciłby uwagi. Diaz czekał ukryty w cieniu, jego uwaga wciąż skierowana była na jednego człowieka.
paroksyzmy bólu, straszliwe drgawki, które trzęsły jej bezwładnym ciałem wtedy, na targu, w rosnącej kałuży krwi. Z jedną nerką radziła sobie świetnie, oczywiście. Ale co będzie, jeśli ta nerka kiedyś wysiądzie? Odetchnęła głęboko i zmusiła się, by wrócić do właściwego tematu rozmowy. Sprawdź - No to po kolacji - mruknął wyraźnie nieszczęśliwy Duży nadąsany chłopiec. Milli też nie zachwycała taka perspektywa. Otworzyła butelki z wodą, ale oboje upili tylko kilka łyków. Nie mogli pozwolić sobie teraz na pełne pęcherze. Byli już kiedyś w Guadalupe, mimo to Milla przekopała się przez pudło map, zanim znalazła tę z okolicami wioski. - Ciekawe, ile kościołów jest w Guadalupe - powiedziała. - Nie pamiętam. - Mam nadzieję, że jeden, bo informator nie podał ci dokładniejszych namiarów. Daj no te dropsy Brian rozdarł opakowanie i wpakował sobie do ust cztery cukierki naraz. Nie czekał, aż się rozpuszczą, po prostu pogryzł je i