satyny.

choc miał wielka ochote zaciagnac sie uspokajajacym, nikotynowym dymem. 18 Alex pstryknał zapalniczka i wciagnał dym głeboko w płuca. - Marla prowadziła samochód innej kobiety. To było szesc tygodni temu. W górach, w pobli¿u Santa Cruz, na wyjatkowo parszywym odcinku drogi. Kobieta, do której nale¿ał ten mercedes, Pamela Delacroix, była z nia w wozie. Westchnał cie¿ko, wydmuchujac kłab szarawego dymu, zawahał sie i umilkł na chwile. W sam raz, ¿eby dac rozmówcy do zrozumienia, i¿ mo¿e sie spodziewac dalszych hiobowych wiesci. Na parking, rozbryzgujac kału¿e, wjechał z du¿a predkoscia brudny jeep. Z piskiem hamulców zatrzymał sie przy ogrodzeniu, a ze srodka wyskoczyło dwóch rozkrzyczanych, mniej wiecej dwudziestoletnich chłopców. Wyciagneli z samochodu wedki, siatki i przenosna lodówke, po czym głosno tupiac, zbiegli w dół po schodach. - Mów dalej - rzucił Nick. - Niestety, Pam nie prze¿yła wypadku. Nickiem http://www.osk-ekspress.pl ona przyzna, że po prostu wrobiła Rossa. Nevadzie zrobiło się niedobrze. Poczuł na karku lekki wiatr, gorący jak oddech szatana. 4 Shep jeszcze raz podniósł puszkę i wysączył ją prawie do końca. - Wiem, że to ty aresztowałeś tego sukinkota, Smith. Ty go posłałeś do mamra, ale pomyślałem, że powinieneś to wiedzieć: Ross za parę dni wyjdzie na wolność, w zależności od tego, kto będzie rozpatrywał sprawę, i nie muszę ci mówić, że on łatwo się wkurza. Kiedy dorastaliście, miał na sumieniu więcej sprawek niż ty. Połowa z tych bójek była z tobą. Zgadza się, co? Nevada nic nie powiedział. Shep pokiwał głową i wypił kolejny, duży łyk, opróżniając w ten sposób puszkę. - Kiedy wyjdzie z więzienia, będzie się mścił jak zraniony niedźwiedź. - Trzymając puszkę, wycelował palcem wskazującym w Nevadę. - Na pewno będzie szukał ciebie. - Zgniótł puszkę grubą pięścią i dodał: - Ja tak sobie myślę, że ostrzeżony to uzbrojony. Wiesz, o co mi chodzi? - Tak.

- Dobrze sie składa, kotku, bo ja te¿ jestem kims innym. Albo teraz pójdziesz grzecznie ze mna, albo załatwie tego dzieciaka - powiedział spokojnie. Obojetnie. Zrobiłby to bez wahania, była tego pewna. Nie miała wyboru. Obejrzała sie przez ramie, Nick le¿ał w holu, ze smiertelnie blada, sciagnieta twarza. Jego krew Sprawdź Robertsona. - Co to jest? - spytała Marla, odsuwajac sie od drzwi pokoju Nicka. - Acetaminophen. - Tylenol? - Tak. - Cos jeszcze? - Tak, kodeine. - A co brałam przedtem? - spytała Marla, podchodzac do niego. -Co przepisał mi doktor Robertson wtedy w szpitalu? - Halcion. - Co to jest? - Triazolam. Łagodny srodek uspokajajacy.