rzeki.

- To jest podpisane przeze mnie i Davida formalne zrzeczenie się praw rodzicielskich do Justina... Zacka. Zrzeczenie na waszą rzecz. Rhonda i Lee zamarli, wpatrując się z osłupieniem w papiery trzymane przez Millę. Najwyraźniej nie mogli uwierzyć w to, co an43 410 słyszą. Milla ostatkiem sił stłumiła czarną rozpacz, którą czuła już prawie w gardle. Jeszcze chwilę... Jeszcze tylko chwilkę... - Nie stawiamy żadnych warunków. Zabranie wam dziecka zniszczyłoby chłopcu życie, a my za bardzo go ko... kochamy, żeby robić mu coś takiego. Czego my się o nim dowiemy - jeżeli w ogóle czegokolwiek - zależy wyłącznie od was. Wychowujecie go, kochacie, znacie lepiej niż ktokolwiek na świecie. Czy on... wie, że jest adoptowany? Rhonda w milczeniu skinęła głową. - Ale nigdy o to nie pytał - dodał Lee. Jest szczęśliwy, zdrowy, kochany. Nie potrzebuje niczego więcej, pomyślała Milla. Jeżeli kiedyś zapyta, to pewnie tylko z ciekawości. Wyjęła z teczki jeszcze jedną dużą kopertę i podała http://www.patomorfologia.com.pl Zamarł, oddychając ciężko na wpół uchylonymi ustami. Patrzyli na siebie. Milla nie mogła się ruszyć; zbyt wyraźnie, niemal boleśnie czuła go w sobie. W ciepłym półmroku spotkały się ich spojrzenia, Millę urzekło napięcie widoczne na twarzy Diaza, sposób, w jaki wszystkie jego stalowe mięśnie zamarły, jakby nie śmiał drgnąć. Obezwładniające podniecenie rosło i rosło, a Milla starała się nie poddać mu zupełnie, nie zatracić do końca w rozkoszy .Pierś Diaza drgnęła nagle w ciężkim, spazmatycznym oddechu; mężczyzna długim, posuwistym ruchem wszedł w Millę głęboko, aż do końca. Ścisnęła go mocno pochwą, całym ciałem. Owinęła się wokół Diaza, mając przed oczyma półprzezroczystą mgiełkę. W tej samej an43

Brian rozdarł opakowanie i wpakował sobie do ust cztery cukierki naraz. Nie czekał, aż się rozpuszczą, po prostu pogryzł je i połknął. Milla tymczasem podniosła komórkę i zadzwoniła do ich zaufanego człowieka w Juarez, mężczyzny imieniem Benito (nazwiska nie poznali nigdy). Benito był niezastąpionyw Sprawdź świat zawirował wokoło. Logicznie rzecz biorąc, wiedziała, że najprawdopodobniej nigdy nie odnajdzie Justina. Ale z powodów emocjonalnych nie mogła przestać go szukać. A teraz, nareszcie, pojawiła się szansa na zdobycie wiadomości na temat tego, co stało się z dzieckiem. Czy żyje? Może da radę go odnaleźć? Swojego synka... - Możesz go znaleźć? - spytała, pochylając się do przodu, jakby siłą woli mogła zmienić rzeczywistość. - Chcę z nim pogadać. Chcę się dowiedzieć, co zrobił z moim synem... - Twój syn został sprzedany - przerwał obojętnym tonem Diaz. - Pavon nie będzie miał pojęcia komu. To tylko pendejo, podrzędny ganan. an43