- Już mi przeszło - zapewniła, wycierając ręcznikiem oczy.

Dżentelmen powinien chwycić ją na ręce i zanieść na jeden z szezlongów ustawionych pod ścianami. Lucien natomiast się cofnął, pozwalając jej upaść. Zauważył jednak, że odzyskała przytomność na tyle, by osunąć się z wdziękiem i nie uderzyć głową o wypolerowaną posadzkę. Gdy zbiegły się kobiety, nawet nie raczył udawać zatroskania. Kiedy sprowadziły pannę Beckett z parkietu, obrócił się na pięcie i wyszedł na balkon. - Co pan zrobił tej biednej dziewczynie? Zapalił cygaro od lampy. - Czy nie łamie pani własnych zasad, panno Gallant? Wybiega pani za samotnym dżentelmenem? - Przyprowadziłam eskortę. Obejrzał się. W drzwiach stał William Jeffries, jednocześnie rozbawiony i zakłopotany. - Odejdź, Daubner - rzucił Lucien rozkazującym tonem. - Niech pan zostanie, milordzie - poprosiła Alexandra, nim baron zdążył zrobić krok. - Co pan powiedział tej dziewczynie, lordzie Kilcairn? - Nie pozwolę się przesłuchiwać guwernantce. - Zwłaszcza w obecności świadków. - Daubner, zostaw nas samych. - Nie... - Daubner, wynocha! http://www.pizza-dobra.com.pl/media/ okazał się użyteczny. - Oczywiście. Zarezerwuje pani dla mnie pierwszy taniec? Dziewczyna dygnęła. Rumieniec na jej twarzy przybrał ciemniejszą barwę. - Z przyjemnością, milordzie. Lord Belton podał jej ramię. - Za pozwoleniem kuzyna chciałbym panią przedstawić paru swoim znajomym. Rose spojrzała na krewniaka z nadzieją w oczach. - Kuzynie Lucienie? Balfour uniósł brew. - Na litość boską, Kilcairn, będę grzeczny - zapewnił z uśmiechem wicehrabia. - No, dobrze. I nie musisz się spieszyć. Alexandra odprowadziła podopieczną wzrokiem. Na razie dobrze. Rose szybko się uczyła.

ona będzie go uczyć manier, a nie on ją, jak zejść na złą drogę. Wyszła z sypialni, prowadząc psa na smyczy. Z powodu braku czasu poranne spacery odbywała o coraz wcześniejszej porze, prawie w nocy. Na półpiętrze zatrzymała się przed portretem z czarną wstążką w rogu. James Balfour miał cerę i włosy trochę jaśniejsze niż kuzyn, ujmujący uśmiech i otwartą twarz. Nieraz się dziwiła, dlaczego coraz bardziej pociąga ją tajemniczość i skrytość lorda Kilcairna. Sprawdź Kilcairna. Lucien gdzieś zniknął, ale mogła dręczyć jego służących. - Dziękuję. Zanim wrócisz, skończę korespondencję. - Tak, panno Gallant. Kiedy szczęknęła zasuwa, Alexandra oparła się o pusty stojak na wina i uśmiechnęła do siebie. Chcąc nie chcąc, musiała przyznać, że sytuacja staje się coraz zabawniejsza. Jeszcze nigdy nie spełniano jej zachcianek na jedno skinienie. - O co teraz poprosimy, Szekspirze? Leżący pod toaletką pies leniwie uniósł głowę i zaraz wrócił do drzemki. Wydawał się całkowicie zadowolony z pobytu w piwnicy, odkąd Thompkinson przyniósł mu dużą, smakowitą kość. Niczego więcej nie potrzebował do szczęścia. Właśnie adresowała kopertę, gdy lokaj ostrożnie zajrzał do środka. Najwyraźniej obawiał się pułapki. Upewniwszy się, że wszystko w porządku, szerzej otworzył drzwi i wpuścił Binghama, który niósł ścienny zegar z pokoju stołowego.