mi. Ale nie ma znaczenia, czego chcę, ponieważ nie mam wyboru, nie

Dobiegający zza jego pleców głos był kobiecy i brzmiał tak seksownie, że chociaż David zamarł z wrażenia, to nie cały... Ktoś przyszedł go uwieść w kostnicy podczas awarii prądu. Ale kto? Zapaliły się czerwone światła awaryjne, a w ich krwawym świetle David ujrzał... Oczy zrobiły mu się okrągłe. Stała przed nim najpiękniejsza istota, jaką kiedykolwiek widział. Zupełnie naga. Prześliczna blondynka z ogromnym biustem i szczuplutką talią. Ani grama tłuszczu na całym ciele. Jasna, idealnie gładka skóra. Wielkie, zmysłowe, głodne oczy. Uśmiechnęła się, powiodła palcem po jego wargach. - Jesteśmy sami, prawda? Nie, nie jesteśmy, pomyślał. Na terenie kostnicy znajdowali się jeszcze sprzątaczka i lekarz. Do tego za chwilę zapali się normalne światło. Tylko że David w tym momencie nie dbał o to wszystko. - Obserwowałam cię - szepnęła, przesuwając palcami po jego policzku. Powinien był ostrzec, że nie są sami, lecz nie zdołał tego zrobić. RS http://www.prawo-medyczne.info.pl/media/ - To prawda - zgodziła się grzecznie - ale przyzwyczaiłam się, że jest pan ojczymem Sheili, i tak jest mi jakoś wygodniej. Kelsey nie była pewna, czy to ma sens, ale na wszelki wypadek trzymała się blisko drzwi. Latham pokręcił głową, jakby właśnie usłyszał coś zdumiewająco głupiego. Potem znów się roześmiał. - No cóż, panienko, mogę zapewnić, że jestem ostatnią osobą, której Sheila powiedziałaby, dokąd się wybiera. Wychowywałem ją, a co mnie za to spotkało? Policzek i pocałuj mnie w dupę. Nigdy mi nie podziękowała za utrzymanie po śmierci matki. Nie zdawała sobie sprawy, że jej nie adoptowałem

do drzwi. Otworzyła jej Maggie, która położyła palec na ustach. - Ciszej, właśnie położyłam dzieciaki na godzinkę - szepnęła. Jessica skinęła głową. - Chyba mam poważne kłopoty. RS 183 Sprawdź - Stacey, przynieś jej picie. - Co? - Słyszałaś. - Ale jak możesz ufać... - Trzeba w coś wierzyć, Stacey. Proszę, pospiesz się. Idź już. Przyjaciółka wybiegła. - Nie zrobisz jej krzywdy, prawda? - szepnął błagalnie Jeremy. - Nie zabiłam nikogo, przysięgam - odezwała się Mary. - Raz omal do tego nie doszło, ale na szczęście przeszkodzono mi. A potem... Cóż, natknęłam się na kota... I na kilka ptaszków. Rottweiler okazał się zbyt groźny. Okropnie jestem głodna, ale nie zrobiłam nic Jeremy'emu i nigdy nie zrobię. Przyszłam tu tylko po to, żeby mnie powstrzymał. - Przed czym? Mary zawahała się.