Śmierć Mandy otworzyła mu drogę do Elizabeth, a śmierć Elizabeth doprowadzi

czuła się jak w domu. Stoły były odrapane, dywan mocno wytarty, bar spo¬ niewierany. Lokal po przejściach, zupełnie tak jak ona. Quincy trafił dwie bile i przymierzył się do szóstki, ale spudłował. Barman Leonard przyglądał się przez chwilę, po czym obojętnie wzruszył ramionami. Touche przyciągał wielu rekinów bilardu i widział już lepszych. Rainie śmiało przystąpiła do gry. Teraz czuła się dobrze. Adrenalina w żyłach, przyjemny gwar w uszach. Uśmiechała się. W oczach Quincy'ego widać było coraz większy ogień. Czuła go na swoich odsłoniętych ramionach, kiedy pochylała się nad stołem. Miał rozpięty kołnierzyk i podwinięte rękawy. Na palcach miał ślady niebieskiej kredy i jasnoniebieską smugę na policzku. Znaleźli się na niebezpiecznym gruncie. I to jej się podobało. - Róg - powiedziała i gra zaczęła się naprawdę. Grali przez trzy godziny. On wygrał za pierwszym razem, kiedy ona spróbowała białą bilą przeskoczyć nad ósemką. Ale się nie udało. Wygrał za drugim razem, kiedy zaczęła grać agresywnie i chciała zgarnąć wszystko. Ale się nie udało. Potem ona wygrała trzecią, czwartą i piątą rozgrywkę, dając Quincy'emu dużo do myślenia. - Poddajesz się? - spytała. - Dopiero się rozgrzewam, Rainie. Dopiero się rozgrzewam. 24 http://www.przedszkole-pobiedziska.pl/media/ miesiącu pochowałem córkę. Teraz moi koledzy po fachu obserwują jej grób. I chociaż się staram, nie mogę się skontaktować z moją byłą żoną. Jestem wściekły, Rainie. Jestem po prostu wkurzony! 100 - Cóż, to twój problem, Quincy. Naśladujesz mnie, chociaż oboje wiemy, że to ja powinnam naśladować ciebie. - Rainie, teraz nie mogę być dla ciebie ideałem. - Niech to szlag! Nie jestem taka potrzebująca! - wrzasnęła na niego. Quincy tylko pokręcił głową. - Musisz wierzyć - powiedział cicho. - Wiem, że to trudne, ale w pewnym momencie musisz uwierzyć. Niektórzy ludzie są źli, niektórzy będą chcieli cię skrzywdzić, ale nie każdy to zrobi. Może myślisz, że samotność da ci poczucie bezpieczeństwa, ale to nie tak. Sama nie poradzisz sobie

– Znajdź Luke’a – powiedziała drżącym głosem. Ruchem głowy wskazała wschodnie wyjście. – Niech podjedzie tu wozem patrolowym. – Chcę zostać z Dannym. – Nie. Luke ma znaleźć gościa z policji stanowej. Nie wiem, kto to. On cię przesłucha. Nie patrz tak na mnie, Shep. Wiesz, że to konieczne. Byłeś tu z Dannym. On jest twoim synem... Musimy wiedzieć, co ci mówił. I dlaczego przyjechałeś na miejsce przestępstwa Sprawdź W każdym razie dziadek nie lubi obcych. - To musi być trudne. Jaki był wcześniej? - Twardy. Cichy. Na swój sposób zabawny. Mieliśmy zwyczaj jeździć na Rhode Island na jego farmę. Miał kury, krowy, konie i sad. Mandy i ja uwielbiałyśmy to. Dużo miejsca do biegania i można było robić tyle fajnych rzeczy. - Waszej mamie to nie przeszkadzało? - spytała sceptycznie Rainie. Kimberly uśmiechnęła się. - Nie powiedziałabym. Pamiętam, jak pewnego dnia z nieba spadł balon na gorące powietrze. To była jakaś przejażdżka turystyczna. Taki mały 127 facecik krzyczał na pasażerów, żeby łapali się gałęzi, żeby wyhamować. Balon przeleciał między jabłoniami i zwalił się na środku pola naszego dziadka. Mama wybiegła z domu, cała podekscytowana, i zaczęła wołać: O Boże