- Też mi zakład - odparł, celując. - Raz, dwa... i już! Korek wystrzelił w górę jak raca i

- Nie. Miałam na myśli co innego. Powiedziałam ci tam w kościele, że kobieta też ma swój honor. Tyle dla mnie zrobiłeś! Nie chcę cię unieszczęśliwić. Tak naprawdę wcale nie pragniesz żony. Cenisz sobie wolność. I nie zasługujesz na to, żeby cię w ten sposób karać. - Małżeństwa z tobą nie można uważać za karę. - Mówisz tak tylko po to, żebym się poczuła lepiej. - Nie. Po to, żebyś się znalazła w moim łóżku. - Posłał jej łobuzerski uśmiech. - Ależ, lordzie Alecu - odparła śmiertelnie poważnym tonem - jak najbardziej chciałabym się tam właśnie znaleźć... Spojrzał na nią zdumiony. - Tylko że, niestety, nie mogę tego zrobić, póki się nie upewnię, że naprawdę pragnie mnie pan poślubić. Jeśli tak, uznam za mój obowiązek... nie, za moją misję... sprawić, żeby zapomniał pan przy mnie o wszystkich innych kobietach. Alec odchrząknął tylko i mruknął: - Czyż ogród nie jest piękny o tej porze roku? I zaczęli rozmowę tym i owym, przerywaną tylko dalekimi skrzekami mew oraz lekkim łopotem pasiastego daszku. Wieczorem stanęli przed problemem, którego rozwiązanie usiłowali odkładać tak długo, jak tylko się da. Musieli wybrać sypialnie. Gdy byli już gotowi zdecydować się - bez wielkiego entuzjazmu - na dwa sąsiadujące ze sobą pokoje, rozmieszczone po dwóch stronach holu, odkryli nagle sypialnię z łóżkiem na lato. - Och, zapomniałem o nim - powiedział Alec. http://www.przydomowa-oczyszczalnia.net.pl - Czasami. Jest w nim coś kuszącego. Wiedziała o tym. Sama odkryła to kilka lat temu. Edward dał sygnał, że zjeżdża na pobocze. Zignorował zaniepokojoną minę agenta ochrony, który wyskoczył z drugiego samochodu, i otworzył drzwi od strony Belli. - Przejdźmy się po plaży - zaproponował, wyciągając rękę. - Obiecałem, że nazbieram muszelek dla Marissy. - Twoi ochroniarze nie wyglądają na zachwyconych - zauważyła. Jej także nie podobał się pomysł spaceru po zupełnie odkrytej przestrzeni. - Nie przejmuj się nimi. Chodź! Przecież sama mówiłaś, że morskie powietrze jest bardzo zdrowe. - No dobrze. - Bez entuzjazmu podała mu rękę. Pocieszyła się, że dopóki ona gra swą rolę bez zarzutu, on jest bezpieczny. - Tylko pamiętaj - dodała - że muszle muszą być duże. Dzieci w wieku Marissy wszystko biorą do buzi. - Jak zawsze praktyczna! - Roześmiał się. - Może wobec tego zdejmijmy też buty. Kiedy pomagał jej przejść przez niski falochron, zauważył, że ciągle zerkała na ochroniarza trzymającego się za nimi w dyskretnej odległości. - W tych wodach pewnie są piękne rafy koralowe. - Ruchem głowy wskazała turkusową płyciznę. - Nurkujesz?

- Mnie również. - Cóż, Alice pewnie na mnie czeka. - Nie będę cię wobec tego zatrzymywał. Seth zajmie się końmi. - Dziękuję. - Ociągała się z odejściem. Gdy to sobie uświadomiła, natychmiast przywołała się do porządku. - Do widzenia. I jeszcze raz dziękuję. - Cała przyjemność po mojej stronie. - Ukłonił się z galanterią, a potem długo odprowadzał ją wzrokiem. W pewnej chwili uśmiechnął się kątem ust i oparł czoło o szyję Drakuli. Sprawdź - Byłoby jej szkoda - przyznał Rush. - Apetyczna, prawda? - Nie bardzo widać, bo brudna - mruknął Alec. - A może wsadzić ją do wanny? - Rush wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu. - I spalić te okropne łachy, które ma na sobie. - Drax zmarszczył swój długi nos. - A jakże. Położymy ją na atłasowej pościeli. - Rush sięgnął ku włosom dziewczyny. Alec drgnął gwałtownie. - Może byście się tak nad nią nie tłoczyli?! Wszyscy zwrócili się ku niemu, zaskoczeni ostrym tonem. - Przestraszy się, kiedy się zbudzi i zobaczy was tuż nad sobą. - Nie chcemy jej straszyć - zadrwił Rush. - Alec, jak zawsze, jest rycerski wobec dam - przypomniał im szeptem Fort. - Lepiej zostaw to mnie, Rush. Jak zawsze zachowujesz się niczym słoń w składzie porcelany! - Drax dotknął łokcia dziewczyny i potrząsnął nią delikatnie. - Hejże, zbudź się,