Spekulacje doprowadzały go do obłędu. Najchętniej ubrałby się i

niestety jedyną dorosłą osobą, która rządzi w tym domu, i w tej chwili proszę was wszystkich o jedno: żebyście byli cicho i słuchali. Wszyscy posłusznie zamilkli. - Imogen i Chloe! - Sylwia podniosła głos tak, aby słyszano ją na górze. - Natychmiast zdejmijcie mokre ubrania. Zuzanno - dodała ciszej - jeśli koniecznie chcesz zostać, to bądź łaskawa zaczekać na mnie w salonie. - Wolałabym raczej... - Nie obchodzi mnie, co byś wolała. 291 - Doskonale. - Zuzanna po raz pierwszy wyglądała na obrażoną, ale spełniła polecenie, zamykając za sobą drzwi z ostentacyjną dokładnością. - Flic, pójdziesz sprawdzić, czy staremu Johnowi nic się nie stało, bo powinien wyjść kilka godzin temu, a tymczasem jego austin wciąż stoi przed domem. - Może rzeczywiście wyszedł, tylko wolał nie prowadzić. - Może, ale chcę, żebyś to sprawdziła. - Zaraz wracam. - Flic ruszyła do tylnych drzwi. - Włącz reflektor - krzyknęła za nią Sylwia, po czym uśmiechnęła się http://www.psychoterapeuci-katolicy.pl/media/ płaszcza sir Francisa. Dzięki zwinnym dłoniom Tempery teraz ozdabiało grubą pluszową pelerynę lady Rothley. Z najmniej znoszonych czyści powstał szeroki kołnierz, okalający teraz piękną twarz macochy. Tempera zaś włożyła strój, który jak sądziła, powinna nosić szanująca się służąca. Na głowie miała czepek z wiązanymi pod brodą wstążkami, w kolorze nijakiej czerni. Stroje, które nosiła w żałobie po ojcu i których wciąż nie umiała się pozbyć, teraz okazały się przydatne. Czarna suknia, z której Tempera usunęła wszystkie falbanki, nabrała bardzo surowego stylu, a peleryna wyglądała prawie pogrzebowo.

- I naprawdę myślisz, że komukolwiek wyszłoby to na dobre? - Nie wiem. - Nie wyszłoby. - Zuzanna zrobiła przerwę, po czym postawiła sprawę jasno: - Nie zamierzam udawać, że wiem, jak najlepiej rozegrać to, co mi powiedziałaś. - Zawiadomisz policję? Sprawdź jednak ja to zrobiłem? - Nieumyślnie. Howard Lucas powiedział prawie to samo - przypomniał sobie Matthew. Ale to obcy człowiek, a ona jest moją żoną. No i matką dziewczynek... Jak gdyby było go stać na coś podobnego. Znów podjął walkę, tym razem odpowiadając atakiem na atak: - Przecież gdybym dodał do jedzenia mango, wiedząc o twojej alergii, to byłoby działanie z rozmysłem! I tym razem się nie odezwała. - Karo, na miłość boską! - wykrzyknął, dotknięty do żywego. – Jak możesz, choćby przez sekundę, wyobrazić sobie, że byłbym do tego zdolny! - Poczuł ucisk w klatce piersiowej. - Nawet gdybym cię