-Słucham? - Richard raczej udał niż nie zrozumiał. -Co czułeś, gdy odzyskałeś przytomność po wypadku? -Cieszyłem się, że żyję, cieszyłem się, że oni żyją. Byłem tak odurzony środkami przeciwbólowymi, że niewiele zapamiętałem z pierwszych kilku tygodni. Mijały chwile. Laura sączyła wino, Richard siedział w ciemności. Widziała zarys jego krzesła. Lampa na biurku dawała nieco światła, w którym widziała jego sylwetkę. Bose nogi skrzyżował w kostkach. Idealne stopy, pomyślała z uśmiechem. -A co czuła Andrea? -Niewiele mówiła. Ale jak miała się czuć? Jej mąż został pokiereszowany przez pociąg, gdy spieszył na ratunek innej kobiecie. -Nie usprawiedliwiaj jej reakcji, Richardzie. Przecież ta kobieta nie była twoją kochanką. Zrobiłbyś to samo dla każdego. To był instynkt. Andreę wyprowadził z równowagi nie fakt, że zaryzykowałeś własne życie, lecz zdenerwowały ją rezultaty twojej decyzji. Nastąpiła długa pauza, a potem Richard powiedział: - Cholera, masz rację. - Wypuścił powietrze. - Przypomi http://www.rejack.pl A to łobuz, pomyślała Malinda patrząc na zamknięte drzwi. Jeszcze dwie godziny temu nie miała zamiaru spędzić w tym domu ani minuty dłużej, nie mówiąc już o nocy, a teraz oto siedzi za jego biurkiem! I bez zajmowania się Brannanami miała dosyć roboty. Brakowało jej wprawy, by zajmować się czterema chłopcami. I na pewno nie miała żadnego doświadczenia, by poradzić sobie z takim czarusiem jak Jack Brannan. Jack obiecał, że przez godzinę nikt nie będzie jej przeszkadzał. Z głębokim westchnieniem zdjęła łokcie z biurka. A właściwie tylko spróbowała to zrobić. Coś obrzydliwego i lepiącego się przywarło jej do rękawów.
- Zapomniałem, że te stare samochody mają manualną skrzynię biegów - mówi, wysiadając. Przez chwilę się zastanawia i podejmuje decyzję. - Odwiozę cię swoim. - Przecież masz gości - przypomina mu Laura. - Nic się nie stanie, jeśli przez jakiś czas zostaną sami, zresztą pewnie i tak wkrótce zaczną się zbierać. Perspektywa spędzenia z nim jeszcze dwudziestu, dwudziestu pięciu minut nawet jej się podoba. Laura już jest gotowa się zgodzić, kiedy coś sobie przypomina. - Przecież ja jutro muszę mieć samochód. Jak dojadę bez niego do teatru na próbę, a potem tutaj, do was? Sprawdź ale nie było tu już nic do powiedzenia. Za kilka tygodni ona opuści na zawsze ich dom i wszystko się skończy. Milczała i spostrzegł, że jej ręka trzymająca filiżankę drży. Zmarszczył brwi, podniósł się z fotela i podszedł do niej. – Co się stało? Źle się czujesz? – zapytał, zastanawiając się z niepokojem, czy nie doznała porażenia słonecznego. Spojrzała na niego z dziwnym wyrazem twarzy, jakiego nigdy dotąd u niej nie widział. – Przepraszam – szepnęła drżącymi wargami. – Poczułam się słabo... Muszę wrócić do mojego pokoju... położyć się... Wstała szybko i uderzyła się o stolik. Theo ją podtrzymał. – Zaczekaj chwilkę, przyniosę ci szklankę wody. – Nie, zaraz mi przejdzie. Muszę tylko trochę poleżeć – odparła i