ją, że są dla siebie, z pewnością będzie trudniej.

- Przepraszam. - Więc co się stało? - dopytywała się Chloe. - Daj jej chwilę odpocząć. Wygląda na wykończoną. Flic zmusiła się do uśmiechu. - Przepraszam was obie. - Wiedziała, że nadal drży, i postanowiła to wykorzystać. - W drodze po napoje nagle poczułam, że przyda mi się łyk świeżego powietrza, więc wyszłam i wtedy zrobiło mi się naprawdę niedobrze. Musiałam czym prędzej wrócić i znaleźć toaletę na parterze, a potem... straciłam poczucie czasu. Przynajmniej to ostatnie nie było kompletną fikcją. Po jeździe taksówką (musieli stanąć przy bankomacie, żeby mogła zapłacić) naprawdę musiała iść do toalety, żeby odświeżyć się zimną wodą, a potem jeszcze odkupić colę i dopiero wtedy wjechała na dwunaste piętro. - Biedactwo - odezwała się ze współczuciem Sylwia. Flic sięgnęła do kieszeni kurtki i wręczyła siostrze puszkę. - Nie jest zimna - marudziła Chloe. 317 - To sobie przynieś lepszą. - Tak zrobię. http://www.smaczno-pizzeria.net.pl/media/ Kobieta wolnym krokiem ruszyła w kierunku Lorenza, na jej twarzy malował się wyraz tryumfu. W ciemnych oczach nie było ani śladu ciepła, a kiedy zaczęła szybko mówić, jej głos zabrzmiał nieprzyjemnie szorstko, zamiast, jak się spodziewała Jodie, ciepło i melodyjnie. Była już prawie przy nich, kiedy Lorenzo rozkazująco uniósł dłoń i powiedział łagodnie: - Bardzo proszę, Caterino, mów po angielsku, żeby moja przyszła żona mogła cię zrozumieć. Jego słowa wywarły na nieznajomej piorunujące wrażenie. Zatrzymała się i spojrzała na Jodie, która została wypchnięta z cienia i unieruchomiona przy boku Lorenza żelaznym uchwytem jego dłoni. Caterina obrzuciła Jodie spojrzeniem pełnym wściekłości i niedowierzania, a z jej ust popłynął potok włoskich słów. - Tędy - rzucił Lorenzo do Jodie, ignorując Caterinę. - Nie! - Zagrodziła im drogę. - Nie zrobisz mi tego! Nie możesz! Kto to jest? - powiedziała po angielsku. - Już mówiłem. Moja przyszła żona - odparł ze spokojem. - Nie. Nie możesz tego zrobić. - W bezbarwnym, metalicznym głosie brzmiała furia. - Nie. Nie! - Wściekle potrząsała głową, ale z jej perfekcyjnej fryzury nie wymknął się ani jeden kosmyk. - Nie. Chyba nie zamierzasz poślubić takiego zera? - Nie mów w ten sposób o mojej przyszłej żonie - odpowiedział chłodno. - Skąd ją wziąłeś? Chyba z rynsztoka? Rysy Lorenza stwardniały, ale Caterina nie zważała na to. Chwyciła go za rękę. - Odpowiedz mi, Lorenzo, odpowiedz albo...

Z daleka dostrzegł dach amfiteatru. Przypomniał sobie wcześniejsze słowa Shey. Sięgnął po komórkę. - Tonio, chciałbym, żebyś wykonał parę telefonów... Shey liczyła, że szybki spacer ukoi jej rozdygotane nerwy. Lubiła tę część miasta, która dochodziła do jeziora. Teraz Sprawdź Kat się uśmiechnęła. - Widać, że bardzo ją lubisz. To miłe. - Jest fantastyczna. Skończyli już jedzenie i zamówili kawę. - Więc jak teraz widzisz swoją rolę? - spytała Kat. - Na dłuższą metę? - Pokręcił głową. - Nie można tego przewidzieć. Za to w najbliższym czasie sprawa wygląda prosto. Pannice chcą, żebym został. Sam też czuję, że mnie potrzebują, przynajmniej na razie, a już Sylwia na pewno nie obejdzie się bez mojego wsparcia. - I po chwili dodał: - Wiem, że i Karo by sobie tego życzyła. - Rzeczywiście, to proste. - Więc nie uważasz, że podjąłem złą decyzję?