oczy całkowicie zaćmiewał olśniewający blask urody lady

Lorenzo odczekał, aż jej uścisk zelżał, a potem przystąpił do działania. Długie, smukłe palce badały bolesny węzeł mięśni, aż Jodie zaczęła się wić z bólu. Spróbowała uwolnić nogę, ale powoli, powoli ból zaczął słabnąć, a Lorenzo wciąż ugniatał i uderzał mięśnie. Nogę przeszedł dreszcz i Jodie zastygła w oczekiwaniu na następny atak. - Rozluźnij się. - Lorenzo wciąż masował jej nogę, teraz jednak długie palce sięgały wyżej i Jodie zaczęła doznawać całkiem innych uczuć, które z pewnością nie miały nic wspólnego z przemęczeniem. - Przypuszczam, że przeszłaś kilka operacji? Jodie znów zesztywniała. - Tak - odpowiedziała krótko. - Ile? Westchnęła. - Czy to ważne? W końcu nie będziesz się mną opiekował, jeżeli skończę na wózku inwalidzkim, prawda? - Czy to możliwe? - Wciąż masował jej nogę, tym razem palce uderzały delikatnie w same blizny. Ż niewiadomego powodu Jodie nagle zebrało się na płacz. Nikt nigdy nie dotknął jej blizn tak po prostu, z chęci pomocy. Podczas pobytu w szpitalu przyzwyczaiła się do ciągłych badań, do lekarzy traktujących ją jak połamaną rzecz, którą próbują poskładać. Tym właśnie dla nich była. Była wdzięczna za wszystko, co dla niej zrobili, ale jednocześnie... Potajemnie tęskniła za bardziej osobistym podejściem, za normalnym traktowaniem, za pozbawionym odrazy, pocieszającym dotykiem. - Nie. Ta noga zawsze będzie słabsza, ale została wyleczona prawidłowo - odparła i zaraz przygryzła wargi, nie chcąc wspominać tamtych strasznych dni, kiedy lekarze mówili o konieczności amputacji. - Dziękuję ci. Już wszystko w porządku. Skurcz minął - powiedziała, próbując skoncentrować się na czymś innym niż delikatna pieszczota jego palców. Kochanek nie mógłby być delikatniejszy, pomyślała i zaraz zganiła się w duchu. Przesunęła się tak, żeby go widzieć, wciąż bardzo świadoma ciepłego ciężaru jego dłoni na swoim nagim udzie. Nagle zorientowała się, że Lorenzo jest ubrany jedynie w owinięty wokół bioder ręcznik. Jego ciało mogło zrobić wrażenie na każdej, nawet najbardziej wymagającej kobiecie. Instynkt podpowiadał jej, że ten mężczyzna może być bardzo niebezpieczny. Czuła, że powinna się go strzec i nie dać uwieść jego zdradliwemu urokowi. Lorenzo zabrał dłoń z jej uda i poprawił ręcznik, obserwując ją uważnie. - Jeżeli będziesz mi się tak przyglądać - zaczął ostrzegawczym tonem - pomyślę, że... - O co ci chodzi? - zaprotestowała słabo. - Patrzysz na mnie jak dziewczyna na swojego pierwszego mężczyznę - wyjaśnił kpiąco. - Coś ci się zdawało. Wszystkie dziś wiemy, jak wygląda mężczyzna. - Więc nie przeszkadzałoby ci, gdybym nie miał na sobie tego? - zasugerował, z dłonią na brzegu ręcznika. Jodie spróbowała nonszalancko wzruszyć ramionami. - Nie, dlaczego? Jeszcze jedno męskie ciało, podobne do wielu innych. - Doskonale. Skontaktowałem się już z prawnikiem. Będzie tu rano. http://www.soze.pl/media/ skłonności, ale nie ma dowodów. - Więc Karo miała to samo? Depresję po stracie męża? - Uhm. - Sylwia pociągnęła łyk whisky. - Podobno Imo zajmowała się wtedy Zuzanna. - Karoliną także. - Nic mi nie powiedziała. 84 - Chyba można to zrozumieć, prawda? - Nie. - Myślał nad tym przez chwilę. - Niezupełnie. - Może się wstydziła. - Czego? Swojej wrażliwości? - Być może użyłam niewłaściwego słowa. Powiedzmy: czuła się zażenowana.

zignorować. - To oczywiste - zgodziła się Sylwia. - Nadal drżysz. - Tak. Siedziały blisko siebie na sofie w salonie. Zuzanna obejmowała Sylwię ramieniem, świadoma, że przyprawiła ją o nowy szok. Sprawdź 145 Nigdy już nie będzie do niej mówił w taki sposób, że pamięta każde jego słowo i powtarza je w ciemności nocy. Jeśli to jest miłość, to miłość jest niewysłowionym cierpieniem — powiedziała do siebie — i przynosi mi tylko nieprzeniknioną ciemność, od której nigdy nie zdołam uciec. Pomyślała, że całe życie przeżyje w samotności i żalu. bez żadnych wspomnień, oprócz wspomnienia tych kilku chwil, kiedy była tak blisko księcia, i czuła się, jakby trzymał ją w ramionach. Dlaczego wtedy odeszłam? Przecież mogłam zostać z nim dłużej!