— Zamknijmy lepiej wejściowe drzwi — zawołał Holmes i zbiegliśmy wszyscy razem w dół po schodach. Ale zaledwie dotarliśmy do halki, usłyszeliśmy ujadanie psa, a następnie okropny krzyk bólu i straszliwy, żałosny jęk, którego nie można było słuchać bez przerażenia. Stary człowiek o czerwonej twarzy i drżących kończynach wyszedł chwiejnie z bocznych drzwi.

ją, żeby została. Obejrzał się przez ramię. - A jak byś tego dokonała, jeśli wolno zapytać? - Powiedziałabym jej, jak bardzo mama i ja ją lubimy i jak nam było z nią wesoło. Lucien przystanął. - Wzruszyłaś mnie prawie do łez, kuzynko. Oczy Rose zalśniły. - Jestem pewna, że Lex wyjechała, bo byłeś dla niej podły. Interesujące. Dziewczyna chyba naprawdę nie wiedziała, co knuje jej matka. Nie miał specjalnej ochoty dyskutować o tym, kto jest winien wyjazdu Alexandry, ale doszedł do wniosku, że przydałoby mu się wsparcie kuzynki. Otrząsnął się z zadumy i stwierdził, że Rosę obserwuje go z podejrzliwą miną. - Czy mogę zamienić z tobą słowo? - spytał. Pobladła. - T - tak. Wskazał jej bawialnię. Gdy znaleźli się w środku, Starannie zamknął drzwi. - Usiądź, proszę. - Jakieś kłopoty? - bąknęła niepewnym głosem. - Myślałam, że wczoraj wszystko poszło dobrze. Pragnę ci jeszcze raz podziękować, że wydałeś przyjęcie. Lucien opadł na krzesło naprzeciwko niej. http://www.spzagorz.pl/media/ Lucien zszedł na podjazd i pomógł kuzynce wsiąść do faetonu. Ostentacyjnie cmoknął ją w rękę i powiedział głośno: - Sam chętnie wybrałbym się z tobą na piknik. Do zobaczenia za parę godzin. - Odprowadził powóz wzrokiem, po czym odwrócił głowę. Zobaczył, że Alexandra obserwuje go z wyrazem podejrzliwości na twarzy. - Ty pierwsza - powiedział, wskazując na drzwi. - Jesteś jak świeca - stwierdziła, nie ruszając się z miejsca. - Rozjaśniam mrok? - Nie. Bywasz gorący albo zimny. - Ten opis bardziej pasuje do twojego temperamentu niż do mojego. Po prostu staram się być uprzejmy. Zmrużyła oczy. - Tak, ale dlaczego?

- Daj spokój! Byłam z dzieckiem na dworze. Jest bardzo gorąco. - Mimo to... - zaczął, wskazując na jej szorty. - Powinnaś zostawić trochę miejsca dla mojej wyobraźni. - Spróbuj ograniczyć wyobraźnię - zaproponowała, nalewając herbatę. - To trudne. Kiedy na ciebie patrzę, widzę, jak opierasz się o ścianę, mając na sobie tylko perły. Zarumieniła się, co sprawiło Bryce'owi przyjemność. - To było dawno temu - odparła i zajęła się sprawdzaniem stanu potraw na kuchni. Sprawdź - Rozumiem. Proszę mówić dalej. - Pan, milordzie, nie wykazuje żadnej z tych cech, a swoją nietolerancją i cynizmem daje pan zły przykład i zniechęca obie panie Delacroix do doskonalenia umiejętności towarzyskich. Wargi hrabiego wykrzywił nieznaczny uśmiech. - Ale pani nie czuje się zniechęcona? Zerknęła w górę, na zamknięte drzwi saloniku. - Może lepiej porozmawiamy w pańskim gabinecie? Poszedł za jej spojrzeniem, po czym znowu ruszył w dół po schodach. - Wybieram się na spacer z pani pieskiem. Proszę do nas dołączyć. - Dobrze. Pod warunkiem, że weźmiemy przyzwoitkę. - Zdawało się jej, że usłyszała westchnienie. - W porządku.