uwięzieni z tyłu policyjnego wozu. Chuckie zauważył, co się dzieje, i upuścił kawę. Rainie

Trzeba było dużo więcej, żeby pchnąć ją do ostateczności. Od ściany do ściany, Rainie krążyła po małym pomieszczeniu na strychu ratusza. Bolało ją całe ciało. Głowa pękała od trudnych do zniesienia myśli. Potrzebowała snu, porządnego posiłku i długiego, forsownego biegu. Jednak na jogging było za późno, na jedzenie nie miała apetytu, a zasnąć po prostu się bała. Co byś zrobiła z Dannym? Posłała mu w prezencie strzelbę? Nie. Powiedziałaby mu, że rozumie. Zabrałaby go na werandę, nad którą górowały sosny, a głęboko w mroku pohukiwały sowy. Trudno traktować własne problemy zbyt poważnie, gdy jest się tylko maleńkim pyłkiem w ogromie wszechświata. Pozwoliłaby się Danny’emu wygadać. Wyrzucić z siebie wszystko. Pogawędziliby jak buntownik z buntownikiem. Może ona powiedziałaby mu o sprawach, których nikomu jeszcze nie zwierzyła. Siedzieliby na werandzie wśród drzew, czując na twarzach czyste górskie powietrze. Może uratowałaby Danny’ego O’Grady. Ale nie zrobiła tego. Widziała chłopca ledwie dwa tygodnie przed strzelaniną. Wydawało jej się, że jest blady, nerwowy i oschły wobec ojca. A jednak zignorowała jego stan. Tak jak wszyscy sądziła, że to tylko kolejny etap dojrzewania. Kłopoty prześladowały dzieci ze złych rodzin, a nie miłych, zwykłych chłopców. I ona, pokrewna dusza, zawiodła Danny’ego. Nie wiedziała jeszcze, jak jej się uda z tym żyć. Quincy pochylał się nad laptopem w swoim ciasnym pokoju hotelowym, gdy rozległo się http://www.stomatologwroclaw.net.pl/media/ - Musimy odnaleźć źródło przecieku informacji - powiedziała do Montgomery'ego. - Ta osoba może się jeszcze zjawić. Nie możemy tego wykluczyć. - Która osoba? Tajemniczy wróg Quincy'ego? Daj spokój! Nie mów, że kupiłaś tę kiepską bajkę! - Co masz na myśli? - Posłuchaj. Oddam ci przysługę. Jako agent, który ostatnie dwie doby spędził w Filadelfii, powiem ci wprost. Nie było żadnego włamania. Przestępstwa nie dokonał nikt obcy. To wszystko zostało tak ukartowane, że można by zrobić z tego scenariusz do wystawiania na Broadwayu! Pomyśl o oknie w łazience. Zostało wybite od środka i część odłamków szkła dla zmyłki wrzucono do środka. Dalej mamy najnowocześniejszy system alarmowy. Ktoś wyłączył go, używając kodu dostępu, parę minut po dwudziestej drugiej. Sąsiadka przysięga, że w tym samym czasie widziała, jak Elizabeth Quincy

co zrobił z Bethie! A to jest tylko stary człowiek, nawet nie wie, że ma syna. Jezu Chryste! Rainie, on nawet nie wie, że ma syna...! - Pojedziesz do Portland. - Nie! - Pojedziesz, Quincy. Nie pozwolimy ci tu zostać. Temu szaleńcowi właśnie o to chodzi! Sprawdź – Jak się tu dostałeś, Shep? – Przyjechałem. – Nie możesz wracać do domu wozem. – Wiem. Obydwoje zamilkli. Rainie spojrzała na nocne niebo. Po wczorajszym popołudniowym deszczu było bezchmurne. Gwiazdy przypominały srebrne główki szpilek na czarnym atłasie. Uwielbiała takie noce. Idealne, by zasiąść na werandzie, słuchać sów i wyobrażać sobie szum fal rozbijających się o skaliste brzegi. Wnętrze domu mogło kryć wszystkie złe wspomnienia z dzieciństwa, ale na zewnątrz czekało to, co w świecie najlepsze. Ziemia, drzewa, niebo. I świadomość, że cokolwiek się stanie, ona, Rainie, jest tylko cząstką tego ogrom, a gwiazdy będą świecić jeszcze długo po tym, jak jej już nie będzie. Może inni ludzie czuli się przytłoczeni potęgą kosmosu. Ale ona znajdowała w takich myślach pocieszenie.