- Dlaczego ktoś taki jak Clare... Nazwałeś ją miłą

- Gdzie? - krótko zapytał Rolar. Orsana obnażonym mieczem wskazała kierunek. Wpatrzyliśmy się i słuchaliśmy, ale nadaremnie. Co by tam było, teraz ono odeszło lub schowało. -- Jak ono wyglądało? - Taki... ruch. - Jesteś pewna? - Chcesz, przeżegnam się? - odburknęła najemniczka. Zamiast odpowiedzi wampir zaczął rozbierać się. Orsana nie od razu zrozumiała, co on ma zamiar zrobić, i widok gołego mężczyzny zastał ją znienacka. . Stęknąwszy i mocno poczerwieniawszy, ona kilka razy odprowadziła oczy, a ja jak zwykle chwyciłam odzież. Orsanę czekał kolejny wstrząs: Rolar rozprostował czarne nietoperze skrzydła, które wydawały się ogromnymi w porównaniu z ciałem, przykląkł na jedno kolano i zwarł skrzydła nad głową. Na transformację poszła najwyżej minuta, szary wilk energicznie otrząsnął się i żywo pogłębił się w las, obwąchując ziemię. - Z rozumu można zejść! - Orsana przełożyła miecz w lewą rękę. Koniuszek ostrza zdradziecko drżał. - Ściślej - dobrze raz zobaczyć, niż sto raz usłyszeć. Wolha, dlaczego ty nie uprzedziłaś, że wampiry wpierw... rozbierają się? - A co w tym takiego? Goły mężczyzna - on goły mężczyzna i jest, wampir , troll, elf, gnom, człowiek lub... Słuchaj, Orsana, robisz się czerwona kropka-w-kropka jak szlachetna dziewica, wychowana w klasztorze żeńskim! Można pomyśleć, że w waszej wsi nie było ani jednej męskiej łaźni ze szczeliną między okiennicami. - Za kogo ty mnie bierzesz? - niezbyt przekonująco oburzyła się Orsana. - Na pewno nie za wiejską córeczkę. Wiejska dzieciarnia w wieku pięciu lat doskonale wie, skąd biorą się kurczęta, szczenięta i inny drób, pomagają matkom prać i gotować, nie zwracają uwagę na pijawki, nie słyszą o elfickich serach i pod każdymi pretekstami wykręcają się od szkoły. Dalej kontynuować? Wymyśl legendę. Na przykład, o królewskiej córeczce z pierwszego małżeństwa, którą postanowiła usunąć od świata macocha. Oczywiście, ty nie zniosłaś takiej samowoli i, oddaliwszy się w głuchą górską świątynię, pod czujnym kierownictwem bojowych pustelnic pilnie uczyłaś się sztuki bliskiego i dalekiego boju, poszcząc w piątki i medytując w soboty. Przez trzy długie lata doskonaliłaś swoje ciało i rozum, nosząc w sobie plan zemsty. I nareszcie godzina wybiła. Pewnej ciemnej wiosennej nocy wróciłaś do zamku i wymyślnie wykończyłaś perfidną macochę - po długiej rozmowie, w której ty pilnie wyliczyłaś nikczemnej ciotce wszystkie jej zbrodnie przeszłości, teraźniejszości i będące. Pojmując, że ta miła psota nie ujdzie bezkarnie, uciekłaś z zamku, zabrawszy ze sobą uszy tej niedobrej kobiety... - Po co mi jej uszy?! – wydusiła oszołomiona dziewczyna. - A ja wiem? W charakterze łupu. Na pamiątkę. By w wolnym czasie wyłupać złote kolczyki. - Wolha, co to za majaki? - Ale lepsza, niż historyjka o biednej wiejskiej dziewczynie, która opuściła ojcowski dom w poszukiwaniu lepszego życia. Mi to obojętne, kto ty i skąd, lecz bądź ostrożniejsza w rozmowach z innymi ludźmi... i wampirami. Ciebie mogą złapać za słówka. Właśnie takiej reakcji oczekiwałam, kiedy po raz pierwszy opowiadałam Orsanie o wampirach. Cały jej wygląd - opuszczona głowa, biegające oczy, nerwowo skubiące warkocz palce - wydawał namiętne pragnienie być jak najdalej ode mnie, przy czym możliwie jak najszybciej. Nie chciałam poruszać tego tematu. Koniec końców, przyjaciele - oni i tak i przyjaciele. Ja zaledwie wprowadziłam Orsanę na słaby teren legend, żeby na przyszłość udało się uniknąć podobnych błędów. Nareszcie przyjaciółka głęboko westchnęła, odrzuciła za plecy potargany warkocz, podniosła oczy i rozprostowała ramiona. - Zgadłaś - wypaliła, starając się możliwie jak najszybciej zrzucić z duszy męczący ciężar. -- rzeczywiście uciekłam z domu. Lecz tu o macoszych uszach nie ma mowy. Moja matka i ojciec są żywi i czule kochają się, ale są stanowczo przeciwni mojej służbie w Legionie. Ojciec, rodowy wojak, uczył mnie musztry od wczesnego dzieciństwa - jak teraz pojmuję, po prosto dla rozrywki. Braci u mnie nie było, a małe dziewczynki niczym nie odróżniają się od małych chłopców, oni z takim samym zachwytem bawią się z rodzicami w dorosłe gry. W naszych krajach przyjęto mieć wiele dzieci. Matka, która ledwie przeżyła pierwsze porody, czuła się winna i nie przeszkadzała naszym treningom. Kiedy tata nareszcie zrozumiał, że dziewczynom bardziej przystoi szyć, gotować, tworzyć ognisko domowe i rodzić dziecięta, było już późno. Mnie już nie interesowały wdzięki rodzinnego życia. Chciałam wędrować, bić się, dokonywać wielkich czynów i ratować przepięknych książąt od krwiożerczych smoków, a tu - nada wam, kto by mógł pomyśleć! - przypadkowo dowiedziałam się, że szybko po moją duszę zaczną zjeżdżać się narzeczeni, żebym ja możliwie najszybciej podarowała ojcu długo oczekiwanego potomka męskiej płci, który będzie rozsławiać nasz ród na polu przekleństw. Poczułam się jak… rasowa kobyła, która skazana jest na całe życie stać w boksie tylko dlatego, że jej źrebięta są cenione na wagę złota. - I uciekłaś - zakończyłam. - A co byś zrobiła na moim miejscu? - Na twoim miejscu ja bym nie robiła z tego tajemnicy dla przyjaciół z takiej błahej historii. No, uciekła i uciekła, tak bywa. Po statystyce, spod korony będzie zbiegać każda co dziesiąta narzeczona... A pewnego razu uciekli nawet rodzice i goście - kiedy po raz pierwszy zobaczyli narzeczonego. Zaręczyny przez portrety - to, powiem tobie, ryzykowna sprawa. Czym bogatszy klient, tym więcej pochlebia mu malarz. A ten narzeczony i na portrecie niepoważnie wyglądał... http://www.studium-medyczne.biz.pl A gdzie obowiązek? Powinność? Odpowiedzialność? Gdzie serce? To wszystko się nie liczy? 133 Dixie ścisnęła mocno dłoń Maggie. - Nie unoś się. Spróbuj spojrzeć na całą sprawę spokojnie. - Nie mogę! Roznosi mnie, kiedy pomyślę, że on odda Laurę. Mam ochotę gryźć i kopać. Dlaczego on jest taki ślepy? Dlaczego nie chce zrozumieć, że kocha to dziecko? Że Laura go potrzebuje? - Skarbie, myślisz, że wiesz, co jest dla niej najlepsze. Zastanów się jednak, czy to aby ty nie jesteś ślepa? Przywiązałaś się do Laury. Od pierwszej chwili uznałaś ją niemal za swoją, ale czy masz prawo wyrokować, kto

zdaniem Lizzie zarówno Jack, jak Edward nie dadzą się zbyć bajeczkami i będą sobie wyobrażać straszne rzeczy. - Nie mogę tylko zrozumieć... - zaczęła i urwała. - Czego nie możesz zrozumieć? - Dlaczego ktoś taki jak Clare... Nazwałeś ją miłą Sprawdź - Oderwał się do mnie jakiś czas temu, ale nagle powiedział, że musi kończyć i zadzwoni później. Nie zrobił tego jednak, co jest do niego zupełnie niepodobne, a teraz ma wyłączony telefon, chociaż zwykle w takich wypadkach tylko go wycisza. - Niestety, nie potrafię ci pomóc, Clare - odparł Allbeury. - Sam czekam na telefon od niego. - Wiec jeśli do ciebie zadzwoni najpierw, to mu przy- - Oczywiście. - Morderstwo, powiada pan - rzekł Mike Novak do sierżanta Reeda, gdy ten wrócił do pokoju przesłuchań w siedzibie Głównego Wydziału Śledczego w Theydon Bois z dwoma plastikowymi