- W porządku.

że jego działania nie powodowały żadnej zmiany w uczuciach Milli. W tej chwili nie była zdolna do zajmowania się dwiema sprawami naraz, a czas sprawy Diaza jeszcze nie nadszedł. Czasami wystawiała twarz do zimowego słońca, pozwalając skąpym promieniom gładzić swą skórę. Przetrwała. an43 429 - 28 - Milla wiedziała i czuła, że Diaz wciąż ją obserwuje. Wiedziała też, że on nigdy się nie poddaje, nigdy nie traci z oczu obranego celu. Cel ów pozostawał zagadką dla Milli, ale miała dziwną pewność, że sam Diaz doskonale wie, czego chce. To właśnie jej pragnął. Rozumiała to, ale nie mogła sobie wyobrazić, że znów będą razem. Przepaść, która powstała między nimi, była nie do przeskoczenia. Diaz zdradził ją w najgorszy i najboleśniejszy z możliwych sposobów, a zdolność przebaczania nie była najmocniejszą stroną Milli. Już dawno uznała, że żywienie urazy wcale nie jest takie straszne. Mogła to robić bardzo długo. http://www.ta-medycyna.net.pl razie trzymaj tam dłoń. Półciężarówka stała tam, gdzie ją zostawili, ponury facet trwał na strażyWyprostował się, widząc wracających właścicieli. Zamarł, dostrzegłszy krew na szyi i sukience Milli; tak jakby bał się, że to on zaraz zostanie za to ukarany. Diaz wręczył mu studolarowy zwitek, potem wyciągnął kluczyki i otworzył drzwi. Wsadził Millę do środka, skinął ponuremu i obszedł samochód dookoła, by wsiąść za kierownicę. - Jedziemy do najbliższego Wal-Martu - oznajmił. - Kupimy coś do ubrania dla ciebie, bandaż i medykamenty Wal-Mart stał przy Avenue Ejercito Nacional. Milla ściskała ranę dłonią, podczas gdy Diaz wyprowadzał auto ze slamsów. - Coś ty właściwie zrobił z jej ręką? - spytała. Nie zauważyła

- Koniec? - zapytał Diaz. - Chyba tak - odparła, patrząc na swój pusty talerz. - Mogę jeszcze wylizać resztki. Drgnięcie kącika ust: cień uśmiechu. - Chodziło mi o to, czy nie chciałabyś czegoś jeszcze. - Nie, wystarczy Dziękuję. Sprawdź przedszkola ze względu na zapalenie ucha i stan podgorączkowy Matka mówi, że dziecko drzemało, a ona robiła pranie. Kiedy poszła sprawdzić, co u niego, chłopca nie było. Cóż, było to typowe dziecięce zachowanie: wyjść sobie na zewnątrz, pójść się bawić, nie mówiąc nic nikomu. Milla szukała kiedyś pewnego rezolutnego dzieciaka, który czekał, aż rodzice zamkną drzwi na zasuwkę, po czym przysuwał krzesło, wdrapywał się na nie i jeszcze pomagał sobie samochodzikiem zabawką, aby dosięgnąć zamka. Rodzice poznali tę taktykę, gdy malec, odnaleziony na zewnątrz - i tym razem uważniej pilnowany - podjął kolejną, identyczną próbę wydostania się z domu. Dzieci były szalenie zmyślne i zupełnie nieświadome potencjalnych niebezpieczeństw. Martwiło ją, że mały Max jest chory Gorączka uczyni go jeszcze