- Wszystko w porządku - zapewnia go Laura, błyskawicznie stając na nogi.

- Tylko że ona wcale nie jest moją dziewczyną. Laura udaje, że tego nie słyszy, i patrzy na obraz. - Lubisz nowoczesne malarstwo? - pyta brat Grace. - Nie znam się na nim i chyba za nim nie przepadam, ale te obrazy mi się podobają. Zwłaszcza ten. - Przygląda się obrazowi, ale kątem oka widzi, że chłopak ją obserwuje. Speszona, postanawia się wycofać. - Muszę wracać do Grace - mówi, odwraca się i odchodzi. - Jeszcze raz przepraszam za wczoraj! - woła za nią Simon. - Nie ma za co. Nic się nie stało - odpowiada Laura, nie zatrzymując się. Tego dnia spotyka się z nim raz jeszcze, kiedy o ósmej, z czekiem wręczonym przez Jenny, wychodzi z domu. Jest zadowolona; poza kilkoma drobnymi spięciami z Grace, która niecierpliwiła się tym, że wciąż powtarzają te same proste pozycje baletowe i nie przechodzą do trudniejszych, nie zdarzyło się nic, co zepsułoby jej humor. Kiedy więc widzi Simona, który właśnie skądś przyjechał, uśmiecha się do niego. - Już koniec na dzisiaj? - pyta chłopak. Laura kiwa głową. - Naprawdę cię podziwiam. A właśnie... jestem Simon. - A ja... ja jestem niania. - Niania, która straszy dzieci apokalipsą. - Otóż to. - No, cóż, nianiu, do następnego razu. - Do przyszłego weekendu. Idąc do samochodu, Laura się nie odwraca. Silnik nie chce zapalić. Dziewczyna denerwuje się, czuje bowiem, że jest obserwowana. Dopiero kiedy wreszcie udaje jej się ruszyć, zerka w stronę domu i widzi, że brat Grace wciąż stoi przed drzwiami, odprowadzając ją wzrokiem. Udaje, że to nie robi na niej wrażenia, nie potrafi jednak przed sobą ukryć, że sprawia jej to pewną przyjemność. 11 http://www.tanie-odwierty.com.pl/media/ żonę. – Niedługo będzie lepiej. Wynajmę kogoś, żeby mi pomógł w prowadzeniu kampanii. Przyzwyczaję się. – Uniósł się nieco, żeby spojrzeć jej w oczy. – Tylko nie przestawaj mnie kochać. Nawet gdybym zachowywał się jak ostatni idiota. Uśmiechnęła się do niego przez łzy. – Dobrze, nawet wtedy. ROZDZIAŁ DWUDZIESTY PIERWSZY Richard siedział w bujanym fotelu i patrzył na kołyskę jeszcze długo po tym, jak Emma zasnęła, a zmęczona Kate też poszła spać. W pokoju było dosyć ciemno, świeciła się tylko maleńka lampka przy kołysce. Dziecko poruszało się co jakiś czas, ale od razu z powrotem zasypiało. Zmęczony i zniechęcony potarł brwi. Ze względu na Kate pomagał

- Naprawdę wszystko w porządku. Razem z Patrykiem odwieźliśmy chłopców do szkoły, a potem byliśmy w sklepie. Po szkole wszyscy przyszli do sklepu i odrabiali lekcje. - Jak się zachowują? - Dobrze. Zupełnie nieźle nam idzie. Sprawdź się wyswobodzić. - Po prostu się przestraszyłam. - Trzeba to jakoś opatrzyć - mówił Jack nie zwalniając uścisku. - Jest tam coś na oparzenia? - zapytał wskazując na szafkę wiszącą na ścianie. Malinda tylko skinęła głową. JEDNA DLA PIĘCIU 89 Jack posadził ją na brzegu wanny. W szafce znalazł tubkę maści i gazę. Przyklęknął przy Malindzie i dotknął wargami najpierw jednej jej dłoni, a potem drugiej. Nowe łzy napłynęły do oczu Malindy. - Chłopcom też zawsze całuję ich kuku - powiedział cicho. - Szybciej się goi. Wycisnął trochę maści na palec i delikatnie smarował