przypomne sobie wiecej. Alex siegnał do kieszeni po papierosa. - Mówiłes, ¿e ona nie ¿yje. - To prawda... Zmarła dawno temu. Jaka szkoda, pomyslała. Tak bardzo byłaby mi teraz potrzebna. Tak jak i twoim dzieci, dodała w duchu. Lepiej idz do domu i zajmij sie nimi. Serce zabiło jej mocniej na mysl o małym Jamesie. Tak bardzo chciała go zobaczyc, przytulic, a jednak nie mogła sobie przypomniec jego małej twarzyczki. Piekna matka z ciebie, nie ma co. 92 Zrobiło jej sie dziwnie smutno, ale otrzasneła sie z przygnebienia. Lars wyjał kluczyk ze stacyjki i otworzył przed nia drzwi samochodu. W gara¿u unosił sie lekki zapach benzyny, oleju i kurzu. Lars podał jej reke i Marla wysiadła. Czuła sie niezrecznie, jakby nigdy przedtem nie pomagał jej wysiadac z samochodu. Bo niby czemu miałby jej pomagac? Pewnie zawsze sama prowadziła. - Dziekuje - mrukneła odruchowo i zobaczyła błysk http://www.techmed.net.pl 34 nie chciała jej odkładać. Wróciła do Bad Luck w konkretnym celu, a sędzia bez wątpienia ukrywał przed nią jakieś tajemnice. Włożyła sandały i wyjęła z komódki gumkę, związała włosy w niedbały kok i zbiegła tylnymi schodami do kuchni. - Nińa. - Lydia, która postawiła sobie za cel podkarmienie Shelby, przygotowała tacę z owocami, serem i krakersami. - Właśnie robiłam twojemu ojcu drinka. - Uśmiechnęła się tak szeroko, że widać było złotą koronkę na jednym z zębów. - Co byś chciała? - Wezmę szklankę herbaty z lodem - odparła Shelby, stukając klapkami po terakotowej posadzce. - Ukroję ci plasterek cytryny... - Dziękuję, Lydio, naprawdę. Doceniam to. Ale dam sobie radę sama. Chociaż Shelby uwielbiała kobietę, która opiekowała się nią od śmierci matki, nie potrafiła znieść myśli, że Lydia miałaby się o nią troszczyć jak o bezradne dziecko albo, co gorsza, rozpieszczoną księżniczkę: córeczkę bogatego
przodu, jego fotel zaskrzypiał cicho. - Wiedziałem, ¿e Marla mo¿e stracic pamiec. Doktor Robertson uprzedził mnie o tym. Wiedziałem tak¿e, ¿e twój widok mo¿e sprawic, ¿e ja odzyska. Poza tym, biorac pod uwage cała sytuacje, chciałem, ¿ebys tu był. - Nigdy mnie tu nie chciałes. Sprawdź nazwiska już nie pamiętała. Miała wrażenie, że żyła tak beztrosko całe wieki temu. Przekroczyła jezdnię w niedozwolonym miejscu, bo ruch nie był zbyt wielki, minęła róg ulicy i podeszła do bocznego wejścia, gdzie niczym strażnik stał dumnie pal do przywiązywania koni. Gładkie, nieco sfatygowane ze starości drewno było upstrzone śladami po gaszonych papierosach. Przesuwała opuszki palców po wyrytym sercu - 13 po tylu latach wciąż tu było. Boże, zupełnie zwariowała na jego punkcie. Była wtedy licealistką, a on starszy od niej wrócił do domu po krótkim epizodzie w wojsku. To nie była najmądrzejsza decyzja w twoim życiu, przypominała sobie i wyprostowała się, otrzepując ręce. Nie zamierzała snuć głupich wspomnień, zwłaszcza że czas naglił. Każdy mijający dzień oznaczał, że przez kolejne dwadzieścia cztery godziny nie będzie mogła się spotkać ze swoją córką. Zacisnęła zęby, przeszła na drugą stronę ulicy do jedynej w tej okolicy budki telefonicznej i zaczęła kartkować mocno sfatygowaną książkę telefoniczną z nadzieją, że na liście lekarzy znajdzie nazwisko doktora Neda