deszczu z obramowania kaptura spadła jej na nos i Marla

żeby wskazał mnie palcem? Lucy przyniosła zamówione drinki, a Ross powiedział: - Zapisz to na rachunek tej damy. - Zgadza się - przytaknęła Katrina. Chciała wysłuchać Rossa, chociaż uważała, że on nie do końca wie, o czym mówi. - Proszę bardzo. Z ukrytych głośników szafy grającej popłynął stary przebój Patsy Cline. Ross pociągnął duży łyk piwa, a Lucy szybko wróciła za kontuar, bo zauważyła, że do White Horse wchodzą nowi klienci. - No, dobra, zaczynamy - powiedziała Katrina. Zamieszała colę i dostrzegła pośród kostek lodu jedną wisienkę maraschino. - Kto zabił Ramóna Estevana? Rossowi nawet nie drgnęła powieka. - Nevada Smith. - Zaraz, zaraz. Przecież on pracował wtedy w Biurze Szeryfa. Byłeś w jego wozie, a poza tym jaki mógłby mieć motyw? - Nienawidził Estevana. Stary był strasznie porywczy. Wszyscy w miasteczku o tym wiedzieli. Katrina sączyła colę. Czekała. - Zanim Smith związał się z Shelby Cole, bywał często w domu Estevanów, bo spotykał się z córką Ramóna. - Viancą. - Tak. - No i... - ponaglała go Katrina; Patsy nadal zawodziła, a dym w barze gęstniał coraz bardziej. http://www.terapia-cranio-sacralna.info.pl mi chodziło. No a wujek Nick? Nie wyłamał sie przypadkiem, czy cos w tym rodzaju? Nastapiła nieprzyjemna cisza. Marla wyczuła, ¿e Cissy udało sie w koncu wyprowadzic babke z równowagi. - Nick poszedł swoja własna droga, ale nie mówmy o tym teraz - zaproponowała zniecierpliwiona. - Chodz, mamy spotkac sie z ojcem... 32 Eugenia musiała wyprowadzic Cissy z pokoju, bo Marla została sama. Odpre¿yła sie troche. Usłyszała, jak do pokoju weszła pielegniarka, ¿eby zmierzyc jej puls. Kilka sekund pózniej znajome ciepło zaczeło saczyc sie w jej ¿yły, tłumiac ból, niepokój, lek... Usłyszała jednak skrzypniecie

- Coś skubnę. - Ale doktor mówił... 83 Doktor? Jaki doktor? Z pewnością nie Pritchart. Czyżby sędzia był chory? Zawsze uważała, że jej ojciec jest zdrów jak ryba, a przy tym diabelnie uparty. - Dam sobie radę, Lydio - burknął poirytowany. - To zresztą i tak ma niewielkie znaczenie. Sprawdź „banita”. Marla czuła, ¿e w tej rodzinie był czarna owca. Buntownik. Wyrzutek. Człowiek ¿yjacy według własnych reguł, czesto pozostajacych, jak sie domyslała, w ra¿acej sprzecznosci z zasadami wyznawanymi przez jego matke i starszego brata. Nic dziwnego, ¿e wydał jej sie interesujacy, pierwotny i troche niebezpieczny. Rozmyslajac o Nicku, przygladała sie uwiecznionym na zdjeciach członkom rodziny obecnym na przyjeciu weselnym. Eugenia, w kreacji barwy indygo, z dumnie uniesionym podbródkiem, stała koło siwowłosego, dystyngowanego me¿czyzny, wyraznie znudzonego uroczystoscia. Samuel Cahill, domysliła sie Marla. I kolejne zdjecie, przedstawiajace dwoje starszych ludzi stojacych koło młodej pary. Jej rodzice,