Odwrócił sie do niej gwałtownie. Ciepły, wiosenny wiatr

przy oknie, patrzac na zatoke, ¿e nigdy nie siedziała na ¿adnej z tych miekkich pluszowych kanap... ale przecie¿ mogła tego po prostu nie pamietac. - Tu sa albumy ze zdjeciami - powiedziała Carmen, wskazujac półke w rogu. Marla wzieła pierwszy z brzegu, otworzyła go i zobaczyła dzien swojego slubu uwieczniony na fotografiach przed pietnastu laty. Alex, wygladajacy znacznie młodziej w czarnym smokingu, i ona w białej, koronkowej sukni z bardzo długim trenem. Kosciół, przyjecie weselne, taniec, wielki biały tort. Cała rodzina, wszyscy z wyjatkiem Nicka. Nie było go na ¿adnym z tych zdjec. Ale on sam okreslił sie przecie¿ jako „banita”. Marla czuła, ¿e w tej rodzinie był czarna owca. Buntownik. Wyrzutek. Człowiek ¿yjacy według własnych reguł, czesto pozostajacych, jak sie domyslała, w ra¿acej sprzecznosci z zasadami wyznawanymi przez jego matke i starszego brata. Nic dziwnego, ¿e wydał jej sie interesujacy, pierwotny i troche niebezpieczny. Rozmyslajac o Nicku, przygladała sie uwiecznionym na zdjeciach członkom rodziny obecnym na przyjeciu weselnym. http://www.terapia-cranio-sacralna.info.pl/media/ długo i mocno, wydawało się, że świat przestał istnieć. Miała wrażenie, że kości jej kruszeją, a krew zaczyna wrzeć. Jęknęła cicho, kiedy schylił głowę i pocałował kącik jej ust i kark. Musnął wargami miejsce w pobliżu obojczyka, i wtedy Shelby zadygotała, pragnąc więcej - o Boże, pragnęła o wiele więcej. Trzymając ją w mocnym uścisku, ocierał się o nią. Twardy rozporek jego dżinsów wciskał się w jej brzuch, a ona czuła przez szorty, jaki jest rozgrzany, jak bardzo jej pożąda. Powoli cofała się pod jego naporem, aż dotknęła pośladkami pnia drzewa. Przypierał ją do niego, wplatał ręce w jej włosy i wyciskał magiczne pocałunki na każdym skrawku jej ciała. - Tego chcesz, Shelby? - zapytał. - Tak. Pocałował ją mocniej, wpychając język w jej usta, oddychając chrapliwie. Miażdżył jej piersi, przywierał do jej nóg swoimi nogami. Zadrżała z podniecenia, kiedy wyciągnął jej bluzkę z szortów i położył rękę na jej brzuchu. Potem przesuwał dłoń coraz wyżej, aż jego palce wpełzły pod stanik Shelby, odnalazły jej pierś i zaczęły muskać sutek.

reke wsuneła pod materac, szukajac rewolweru. W koncu jej palce natrafiły na chłodny metal. - Tak... o tak, mała, a teraz ciagnij... - wyjeczał Monty i Kylie omal na niego nie zwymiotowała. - Zdejmij spodnie - powiedziała dr¿acym głosem. - Ty to zrób. Sprawdź wydarzen. -Zmarszczył brwi i ponuro wpatrywał sie w ciemne wody zatoki. - Jesli oka¿e sie, ¿e to ona wjechała na drugi pas, moga ja oskar¿yc o nieumyslne spowodowanie smierci. Jeszcze... jeszcze nie zajałem sie tym od strony prawnej. To... to jest koszmar. Dla nas wszystkich. W to Nick wierzył bez zastrze¿en. Gdyby sytuacja nie była naprawde powa¿na, Alex nigdy by tu nie przyjechał. Cholera. Deszcz spływał mu po twarzy. Otworzył samochód, siegnał do srodka i znalazł dwie ostatnie puszki piwa Henry. Z jednej zdjał resztki folii i rzucił ja Aleksowi, potem otworzył druga dla siebie. - Jesli Marla z tego wyjdzie... - Jesli, Alex? Jesli? Marla jest najsilniejsza, najbardziej