Już sam nie wiedział jak dzieciaka zniechęcić.

jednemu z oficerów papy. Nie powiedziała mu o tych zapędach podkomendnego, bo nie chciała zaszkodzić ani nam, ani karierze ojca. Z pewnością wyzwałby rywala na pojedynek! Wynajęła więc mieszkanie w Portsmouth pod pretekstem, że nie można zaniedbywać mojej edukacji, no i w ten sposób zostałyśmy szczurami lądowymi. Mama była dla mnie bardzo dobra. Obydwoje zresztą byli dobrzy. A potem umarła. - Co to? - Alec wyczuł pod palcami małą, różową muszelkę, która zwisała z jej szyi na wstążeczce. - Dał mi ją ojciec, kiedy widziałam go po raz ostatni. Alec spojrzał jej w oczy i nagle z całego serca zapragnął otoczyć ją opieką. Nic dziwnego, że bez rodziców skończyła w rynsztoku. - Chodź tu do mnie. - Przyciągnął ją do siebie i objął. - Wszystko będzie dobrze. Zostań ze mną. Nie pozwolę, żeby spotkało cię coś złego. Dźwięki pianoforte, dolatujące od sąsiada, wzbiły się pod sam sufit. Deszcz dzwonił o szyby. Alec poczuł się zaskoczony własną fascynacją. Nie spodziewał się jej. Jeszcze nigdy nie brał sobie stałej kochanki, bo zawsze otaczały go jakieś kobiety. Ale ta była inna. Fałdy pożyczonego szlafroka rozchyliły się, tworząc kształt wielkiej litery „V”. Powiódł po jej ciele czubkiem palca. - Może byśmy tak poszli do łóżka, Becky? - Przesunął palec wyżej, ku piersi. Zaczerpnęła gwałtownie tchu i przymknęła oczy. Nie było można mu się oprzeć. Pocałunki Aleca bardziej zawróciły jej w głowie niż http://www.terazbudujemy.info.pl Bella nie wróciła! Edward myślał o tym obsesyjnie, kręcąc się niecierpliwie w fotelu. Obok niego Aleksander szeptem uspokajał Alice. Tymczasem jego Bella błąka się sama w ciemnościach. Nie może jej tak zostawić. Bez namysłu ruszył w stronę wyjścia. - Wasza Wysokość! - Masywny ochroniarz od razu zastąpił mu drogę. - Proszę pozostać na miejscu. - Odsuń się! - Edward! - Głos Carlise’a był cichy, ale stanowczy. - Proszę cię, usiądź! Za chwilę będzie już po wszystkim. - Isabella nie wróciła! Cisza. - Emmett się tym zajmie. Edward nie zamierzał czekać. Nie pozwalał mu na to honor i poczucie obowiązku. Tam była kobieta, którą kochał. Zdecydowanym ruchem odsunął ochroniarza i poszedł jej szukać. Stała na schodach z bronią gotową do strzału. Szybko analizowała, co powinna robić: biec na górę do loży Cullenów, czy na dół, by sprawdzić zasilanie. Rozsądek nakazywał zrobić to drugie, ale serce mówiło co innego. Posłuszna jego głosowi, postanowiła sprawdzić, czy Edward jest bezpieczny. Zdążyła pokonać dwa stopnie, gdy na dolnym podeście cicho skrzypnęły drzwi. Skierowała lufę w dół i ostrożnie przechyliła się przez poręcz. Poniżej ktoś przyświecał sobie malutką latarką. Bezszelestnie pokonała resztę stopni i zaczaiła się w rogu. Po chwili usłyszała ostrożne kroki. Wychyliła się nieznacznie. W jej stronę szedł mężczyzna, z którym rozmawiała w muzeum. Miał na sobie granatowy kombinezon pracownika obsługi technicznej, w ręku niósł skrzynkę z narzędziami. Widząc tak profesjonalny kamuflaż, pokiwała głową z uznaniem. Spokojnie odczekała, aż ją minął, po czym wysunęła się z ukrycia i przyłożyła mu lufę do żeber. - Spokojnie - powiedziała półgłosem. - Przepraszam, że witam pana w taki sposób, ale wolałam nie ryzykować. - Mademoiselle! - Głos miał opanowany, lecz wiedziała, że musiał być wściekły, że dał się podejść kobiecie. - Podobno miała się pani trzymać dziś z boku. Cofnęła rękę, ale broń nadal miała w pogotowiu. - Lubię wiedzieć, co się dzieje. Udało się panu wywołać spore zamieszanie - pochwaliła. - Szykuje pan dalsze niespodzianki?

Blondyn zapatrzył się na niego w rosnącym szoku. Karol nigdy się nie odchudzał. Nigdy. Nigdy nie odmawiał sobie jedzenia. Krystianowi zawsze się wydawało, że jego przyjaciela nie obchodzi wygląd, dlatego sobie nie żałuje. - Znalazłeś jakiegoś fajnego chłopaka i chcesz go poderwać? – wyszczerzył się, coraz bardziej zainteresowany tematem rozmowy. Sprawdź mocniej. - Becky, ty... robisz ze mną coś niesamowitego. Nie potrafię tego wytłumaczyć. - Coś dobrego? - Bardzo dobrego. Cudownego - odparł ledwo dosłyszalnie, całując ją z przejęciem. - Nie mogę z tobą zostać na zawsze, Alec. - Możesz. Oczywiście, że możesz. Zastanów się nad tym. Nagle zdała sobie sprawę, że już go więcej nie zobaczy i zebrało się jej na płacz. Michaił nie może się dowiedzieć, kim stał się dla niej Alec Knight. Objęła go jeszcze mocniej, wczepiła się wręcz w niego w przypływie desperacji. - Becky, nie można się tobą nacieszyć - westchnął kilka minut później, wspierając się o nią muskularną, zwilgotniałą i ciepłą od jej ciała piersią. - Jesteś po prostu niebiańska. Spójrz na mnie, kiedy będziesz zbliżać się do końca, chcę to odczuć razem z tobą. Chcę patrzeć wtedy na ciebie. Pozwól, żeby tak się właśnie stało.