twoja. - Otworzył drzwi i wprowadził ja do du¿ego, jasnego

by czuc sie bezpiecznie. Była tego pewna jak niczego innego. Chocia¿ tyle o sobie wiem, pomyslała. Nie mo¿e uzale¿nic sie od Nicka. Ani od Aleksa. Nie, musi polegac na sobie. ¯oładek wcia¿ ja bolał, czuła, ¿e znowu zaczyna sie pocic. Nie pierwszy raz czuła czyjas złowroga obecnosc przy swoim łó¿ku. W szpitalu odniosła to samo wra¿enie. - Dosc tego - rozkazała sobie, zaciskajac palce na poreczy. - Nikogo tam nie było. To wszystko nerwy i niezbyt udana zupa, która zjadłam na kolacje. Tak czy inaczej, postanowiła sprawdzic, czy wszystko jest w porzadku z dziecmi. A jesli rzeczywiscie ktos stał przy jej łó¿ku? A teraz ukrywa sie w pokoju Cissy albo Jamesa? A jesli, przyparty do muru, porwie jedno z dzieci? Zatrzyma któres z nich jako zakładnika? Taka bogata rodzina łatwo mo¿e stac sie celem podobnego napadu. Zaniepokojona przeszła szybko korytarzem i pchneła drzwi do pokoju Cissy. - Co do...? - Cissy zerwała sie z krzesła stojacego przed toaletka, przewracajac otwarta buteleczke lakieru do paznokci. Pedzelek wypadł jej z dłoni. Gesty, czerwony lakier wypłynał http://www.tom.edu.pl/media/ człowieka. Za długo prowadziła niezależne życie i, mieszkając sama, przywykła do samodzielności. Zignorowała urażone spojrzenie Lydii, wrzuciła kilka kostek lodu do wysokiej szklanki, nalała herbaty ze schłodzonego dzbanka i sama wkroiła sobie do niej plasterek cytryny, a potem poszła za Lydia na tylną werandę, gdzie jej ojciec już sączył martini. - A więc postanowiłaś zostać - stwierdził, wyraźnie zadowolony, a ona usiadła naprzeciwko niego, przy stole ze szklanym blatem. W górze wirowały wentylatory. - Pomyślałam, że łatwiej mi będzie porozmawiać z tobą. - Zamieszała swój napój. Lydia zaczęła narzekać na ogrodnika, wyrwała kilka suchych płatków z petunii w wielkich donicach stojących w pobliżu tylnych drzwi i pognała do kuchni, gdy usłyszała głośne brzęczenie zegara. - Myślałem, że nie chcesz ze mną rozmawiać. - Nie chciałam. - Pociągnęła łyk herbaty. Była o wiele mocniejsza i bardziej klarowna niż mętna ciecz, którą wczoraj zaserwował jej Nevada. - Zmieniłam zdanie. - Patrzyła na niego znad szklanki, biorąc następny wzmacniający łyk. Nigdy nie była nieśmiałym dzieckiem, a jednak przy ojcu czuła się skrępowana. Pewne rzeczy nie

Wydał cichy jęk, a potem, chwyciwszy rękę Shelby, która spoczywała na jego brzuchu, pociągnął ją w dół, w okolice rozporka. Zaczęła wyszarpywać rękę, ale on był silny i przycisnął jej dłoń do wypukłości między swoimi nogami. - Jak myślisz? - zapytał i puścił ją. Nie była w stanie myśleć. - To...to jest...jest naturalne. Sprawdź prosze, oka¿cie mi jeszcze troche cierpliwosci, dobrze? - Przepraszam, moge wyjsc? - spytała Cissy z oczami pełnymi łez i nie czekajac na odpowiedz, odsuneła swoje krzesło od stołu tak gwałtownie, ¿e jego nó¿ki głosno zazgrzytały po podłodze. Zerwała sie i zrzucajac z kolan serwetke, wybiegła z pokoju. - Zdenerwowałas ja - powiedział Alex, patrzac na ¿one. - A ty zdenerwowałes mnie - odpaliła Marla, zaciskajac dłonie w bezsilnym gniewie. - Nie wytrzymam tego dłu¿ej. Tej niewiedzy. Nie mam zamiaru kryc sie w swoim pokoju, póki nie zaczne wygladac dosc reprezentacyjnie, ¿eby wyjsc z domu, i nie mam zamiaru odmawiac przyjaciołom, którzy chca sie ze mna spotkac, ani zaniedbywac mojego ojca i brata, ani