Odstawiła szklankę i sprawdziła, czy wszystkie drzwi i okna są dokładnie pozamykane.

A wszystko to dopiero początek. Pracy przybywało z każdą minutą. Hayes wrócił do swego biurka, spojrzał na zegarek i jęknął w duszy. Nie wyjdzie dzisiaj wcześnie, prawdopodobnie będzie musiał odwołać randkę z Corrine. Zrozumie, oczywiście, co nie znaczy, że nie będzie trochę wkurzona. Usiadł za biurkiem i przeglądał na monitorze zdjęcia sióstr Springer, szukając w nich czegoś nowego. Zerkał na zeznania najbliższych im osób, w tym ostatnich, którzy widzieli je żywe. W przypadku Elaine była to jej współlokatorka, Trisha Laramont – widziała, jak Elaine, Laney, jak ją nazywała, biegnie przez trawnik po ostatnich wspólnych zajęciach. Trisha domyślała się, że poszła prosto do domu i nie mieli powodów, by w to nie wierzyć. Przejrzał zeznania Cody’ego Wyatta, który, jeśli wierzyć zeznaniom Trishi, był najnowszym kandydatem na chłopaka Laney. Ale Wyatt nie widział jej od rana dzień przed jej porwaniem – poszli wtedy na kawę w studenckiej kafejce. Felicia Katz, która znalazła ciała, była czysta, znalazła się w tym miejscu w niewłaściwym czasie – miała pecha, że jej schowek znajdował się obok feralnej ósemki. Phillip Ames wyszedł z psem na spacer niedaleko mieszkania Lucille. Twierdzi, że widział wysokiego mężczyznę rasy nieznanej, jak przechodzi przez jezdnię i zmierza w stronę jej bloku. Ale był daleko, było ciemno, a Phillipowi lada dzień stuknie osiemdziesiątka. Do tego nosi okulary ze szkłami jak denka od butelek. Kiepski z niego świadek. Sąsiedzi Lucille niczego nie widzieli ani nie słyszeli, ale ślady na ganku jej mieszkanki mogą sugerować http://www.tworzywa-sztuczne.info.pl – Zostawił ich dane. Elaine i Lucille Springer. – Cholera! – Głośno wypuściła powietrze z płuc. – Pamiętam zgłoszenie zaginięcia z Glendale. – Tak. – Bydlę. – Odgarnęła włosy z oczu i spojrzała w okno. – Obie nie żyją. Jak wtedy. – Dokładnie tak samo. – Powiadomiłeś rodzinę? – Tak. Rozmawiałem z rodzicami. – Przypomniał sobie ich niedowierzanie, gdy potwierdziły się ich najgorsze obawy, a potem rozpacz i przerażenie. – Mili ludzie. On jest agentem ubezpieczeniowym, ona nauczycielką. Corrine lekko skinęła głową. Zacisnęła usta, jej oczy zasnuł cień, jakby odczuwała ból ludzi, których nigdy nie widziała. – Pamiętam – szepnęła cicho.

Szarpała i ciągnęła, aż jej nozdrza wypełniło powietrze cuchnące moczem. Suwak ustąpił, poły śpiwora się rozsunęły i zobaczyła kabinę pod pokładem. Jedna jedyna lampa wypełniała pomieszczenie dziwnym żółtym światłem. O1ivia znajdowała się w części odgrodzonej od reszty pomieszczenia żelaznymi prętami, od podłogi do sufitu. Klatka dla zwierząt, sądząc po resztkach siana między deskami pokładu. W rogu, obok dzbanka z wodą, stało wiadro. Dla mnie, pomyślała i zrobiło jej się niedobrze. Sprawdź Szaleństwo. – Stare zdjęcia? – zapytał Montoya. – Nie, jeśli wierzyć datom z aparatu. – Można je zmieniać. – Wiem. – A Photoshop pozwala robić cuda. Na przykład umieszczać cudzą twarz na zdjęciu. Bentz podniósł głowę znad niepokojących fotografii. – Ale po co? – Ktoś się tobą bawi. – Może. Ponownie pochylił się nad zdjęciami. Zacisnął usta w wąską kreskę. Arkusik papieru okazał się aktem zgonu Jennifer. Oprócz suchych informacji widniał na nim wielki czerwony znak zapytania.