wyjazdu. Na wszelki wypadek.

starczyło, żeby rozbić się o lustro wody i utonąć, nie mówiąc już o tym, że od głębi wody wciąż wiało ołowianym chłodem. Jednym słowem, jakkolwiek by na to patrzeć, postępek był szalony. Nie bohaterski, tylko właśnie szalony – bo na co tu było bohaterstwo okazywać! Ze wspomnianym wyżej „ach!” wszyscy stłoczyli się nad urwiskiem, wypatrując, czy nie wychynie z fal junacka jasnowłosa głowa. Jest! Zakołysała się między zdumionymi grzywami fal niczym maleńka piłeczka do lawntenisa. Potem wynurzyła się również ręka, pomachała. Dźwięczny, podchwycony przez usłużny wiatr głos krzyknął: – Dawaj! Rzemieślnik co sił potrząsnął za gałązkę i kotek z żałosnym piskiem urwał się i spadł. Upadł na sążeń od szurniętego pana, a po sekundzie został pochwycony i podniesiony nad wodę. Widzowie zupełnie potracili głowy, krzyczeli i wyli z zachwytu do utraty przytomności. Wiosłując swobodną ręką, bohater (mimo wszystko bohater, nie szaleniec, widać to było po reakcji publiczności) dopłynął do podnóża urwiska, z trudem wdrapał się na wąski głaz i ruszył samą krawędzią brzegu do wyrąbanej w skale ścieżki. Z góry już ludzie biegli mu na spotkanie – wziąć pod ręce, rozetrzeć, objąć. Po kilku minutach powitany ogólną owacją chwat był na górze. Ani trzymać się pod ręce, ani wycierać, ani tym bardziej obejmować nikomu nie pozwolił. Szedł sam, posiniały na http://www.witamina-b6.com.pl/media/ się uspokaja, zaczyna dopytywać, co zaszło przez te siedem lat. Bardzo żywo wszystkim się interesuje. Wieczorem jest już zupełnie spokojna i opanowana. Kładzie się z uśmiechem, śpi jak niemowlę. A rankiem budzi się i wszystko od początku: rozpacz, szlochy, próby samobójstwa. Męczę się, męczę i nic nie mogę zrobić. Mechanizm szoku psychicznego jest jeszcze mało zbadany, trzeba działać po omacku. Opiekować się tą pacjentką jest bardzo trudno, przecież każdego dnia powtarza się to samo. Lekarze dłużej niż dwa-trzy tygodnie nie wytrzymują, trzeba ich zmieniać... Doktor zauważył, że słuchaczka ma łzy w oczach, i powiedział raźnie: – No dobrze, dobrze. Nie wszyscy moi pacjenci są nieszczęśliwi. Jest jeden zupełnie szczęśliwy. Widzi pani obraz? Doktor wskazał wspomnianą już ośmiornicę, na którą pani Polina przez cały czas rozmowy często popatrywała – było w tym płótnie coś szczególnego, co z trudem i nie na długo pozwalało oderwać od niego wzrok.

Polina Andriejewna straciła władzę w rękach, ale nie poddawała się – zaczęła kopać, starając się trafić przeciwnika w kolano, a jeśli się uda, to i wyżej. Napastnik przykucnął, przy czym w tej pozycji okazał się niewiele niższy od stojącej damy, i kilkoma szybkimi ruchami omotał jej łydki i kostki u nóg. Polina Andriejewna chciała odskoczyć, ale mając skrępowane nogi, zwaliła się na podłogę. Teraz pozostała już tylko ostatnia broń kobieca – krzyk. Może od razu należało jej użyć, Sprawdź poprowadziłaby gimnastykę, druga literaturę i wszystko doskonale by się ułożyło... – Nic z tego nie wyjdzie – przewielebny z widocznym zadowoleniem przerwał marzenia swej duchowej córy. – Czy nie zapomniałaś, Pelasiu, że mniszki na Ararat wstępu nie mają? I tym argumentem od razu zamknął zakonnicy usta. W istocie, w myśl surowej nowoararackiej reguły zakonnicom i nowicjuszkom wstępu na wyspy zakazano. Postanowienie to stare, trzysta lat liczące, ale dotąd przestrzegane bezwzględnie. Nie zawsze tak było. W dawnych czasach na Kanaanie obok męskiego monasteru mieścił się również klasztor żeński, tylko że z tego sąsiedztwa wynikły wszelakiego rodzaju pokusy i nieprzyzwoitości, dlatego kiedy patriarcha Nikon w trosce o przywrócenie honoru stanowi zakonnemu zaostrzył wszędzie reguły klasztorne, zlikwidował też nowoararacki klasztor żeński i mniszkom zakazał się pojawiać nad Jeziorem Modrym. Kobietom świeckim pielgrzymować wolno i wiele rzeczywiście tam jeździ, ale oblubienicom Chrystusa nie wolno,