Pani Lisicyna podniosła twarz ku niebu, popatrzyła na wysuwający się zza drzew księżyc,

Przedsiębiorcza dama pogmerała w niej trochę drutem do robótek (wybacz, Panie, i ten grzech) i wślizgnęła się do środka. Stały tam wzdłuż ścian niezgrabne metalowe skrzynki z kranikami, a w środku było pusto. Przez szczeliny między deskami sączyło się światło, dochodziły głosy przechadzającej się po nadbrzeżu publiczności. Rzeczywiście – miejsce było po prostu doskonałe. Pani Lisicyna szybko zdjęła suknię. Zawahała się – co z pantalonami? Zachowała – habit jest długi, nie będzie widać, a cieplej. Na dworze przecież nie lipiec. Trzewiki, choć podobne do męskich, tęponose, zgodnie z najnowszą modą, mimo wszystko były dla nowicjusza zakonnego zbyt wymyślne. Ale Polina przyprószyła je kurzem i uznała, że ujdzie. Kobiety w subtelnościach obuwia zakonników się nie orientują, a mnisi, jako mężczyźni, nie dostrzegają takich drobiazgów, więc nie zwrócą uwagi. Woreczek z robótką pozostawiła na szyi. Bo jeśli wypadnie gdzieś czekać albo prowadzić obserwację...? Robótkami wielu mnichów się zabawia, podejrzane to się nie wyda, a przy brzęku drutów lepiej się myśli. Wsunęła woreczek pod ubranie, niech sobie wisi. Sakwojaż schowała między automatami. Niedługie włosy wypuściła spod czapki, obciągnęła habit, puder starła rękawem. Jednym słowem – weszła do pawilonu ze święconą wodą skromna młoda dama, a po dziesięciu minutach wyszedł stamtąd chudziutki, rudy mniszek, niczym się niewyróżniający, jeśli oczywiście nie liczyć solidnego sińca na lewym profilu. http://www.wszczepyzmetali.com.pl utrzymywała się wspólnota, jest teraz wręcz śmieszny i nie wytrzymuje porównania z innymi źródłami dochodu. Pustelnia przestała też być główną przynętą dla pątników, bo ci zamożni, na których szczególnie zależy ojcu Witalisowi, bardziej cenią zdrowe powietrze, lecznicze wody i malownicze przejażdżki po jeziorze. Zdaniem archimandryty Rubieżna i jej święci mieszkańcy tylko mącą braciom w głowach, odciągają ich od rzeczowej pracy i pośrednio podrywają autorytet władzy przeorskiej, stale przypominając, że istnieje inna jeszcze Władza, nieskończenie wyższa od archimandryckiej. Witalis charakter ma bezwzględny, nawet okrutny. Dokąd sięga jego żądza władzy i ambicja – Bóg jeden wie. Druga hipoteza to spisek wśród mnichów, niezadowolonych z gospodarskiej gorliwości Witalisa, realizowanej kosztem służby duchownej i zbawienia duszy. Fakt, że czcigodny ojciec ma wśród starszych braci niejawną partię przeciwników

do sławetnej kategorii „chłopaków jak malowanie”, do której mężczyźni, jak wiadomo, trafiają wcale nie z powodu klasycznej prawidłowości rysów (chociaż pan był całkiem niebrzydki, w złotowłoso-błękitnookim słowiańskim stylu), tylko ze względu na ogólne wrażenie spokojnej pewności siebie i ujmującej chwackości. Te dwie cechy, działające niezawodnie na prawie wszystkie kobiety, malowały się na twarzy i w postawie eleganckiego pana tak wyraźnie, że obecne w tłumie damy, panny, baby i dziewki od razu zwróciły na Sprawdź Sandy podniosła pełne łez oczy na Chuckiego, który – z czego dopiero teraz zdała sobie sprawą – był półnagi i umazany krwią. – Danny? – spytała chrapliwym głosem. – Nie wiem, proszą pani. – Shep? – Przykro mi, nie wiem. Sandy osunęła się na kolana. Miała przy sobie jedno dziecko. Jedno było bezpieczne. Ale to nie wystarczało. Znowu opanowały ją złe przeczucia. Nagle zrobiło jej się przeraźliwie zimno. Podniosła błagalnie oczy do nieba. – Gdzie jest mój syn? O Boże, gdzie jest Danny? Sama w szkole. W wilgotnych dłoniach Rainie kurczowo ściskała glocka 40. Z trudem łapała oddech. Serce nienaturalnie szybko tłukło się w piersi. Starając się opanować, przeszła na drugi koniec korytarza. Byle dalej od zwłok. Musiała się wziąć w garść i zacząć