zaostrzył się. – Wtorek po południu. Gdzie byłeś, Richard?

– Cholera – odezwał się wreszcie detektyw stanowy. – No właśnie. Więc teraz nasza tajemnicza łuska jest trochę ważniejsza, niż sądziłeś. Mamy też pocisk kaliber 22 bez bruzd po strzale. Słowem, dowody już nie pasują nam do teorii. – Zaraz, zaraz – zaprotestował natychmiast Sanders. – Nie wylewajmy dziecka z kąpielą. Kiedy aresztowałaś Danny’ego, wymachiwał rewolwerem kaliber 38, z którego zastrzelono dwie ofiary. Mamy odciski chłopca na większości łusek kaliber 38. To prawda, że nie wszystko jest jasne w przypadku Melissy Avalon, ale jeśli chodzi o Sally i Alice, dowody wciąż obciążają małego O’Grady’ego. Rainie patrzyła na detektywa z niedowierzaniem. – Czy ja dobrze słyszę? W naszej teorii jest wielka dziura, a twoim zdaniem to niczego nie zmienia? – Rzeczywiście pojawiło się parę pytań, na które musimy odpowiedzieć – stwierdził spokojnie Sanders. – Ale nie podważają one dotychczasowego kierunku śledztwa. – Przecież zmieniają wszystko! – Wcale nie! Posłuchaj, wiem, że to twoje pierwsze dochodzenie w sprawie o morderstwo, Conner. Kiedyś zrozumiesz, że nie można całego bogactwa rzeczywistości poutykać w schludne małe pudełeczka. Czasem pojawia się coś, czego nie rozumiemy, czasem w dowodach panuje bajzel. Naszym zadaniem jest zebranie argumentów dla prokuratora, a to, co mamy, wystarczy, żeby oskarżyć Danny’ego o zabicie dziewczynek. http://www.wylecze.pl – Hej – powiedziała po chwili. – Dobry wieczór, Rainie. – Pracujesz? – Już kończę. – Naprawdę? – Wsunęła ręce do tylnych kieszeni spodni i wbiła wzrok w chodnik. Czuła się najwyraźniej zażenowana i to go wzruszyło. – Miałem właśnie zamówić chińszczyznę – powiedział uprzejmie. – Masz ochotę? – Nie jestem specjalnie głodna. – Ja też nie, ale możemy razem poudawać. Weszła. Zaczął sprzątać z łóżka papiery. Pokój był tak mały, że tylko tam można było usiąść. Kiedy wciskał szare teczki do czarnej skórzanej torby, w której woził też komputer, Rainie wpatrywała się w ekran laptopa. – Szukasz No Lavy? – zapytała.

Myślałem! Nie o śmierć! Niczym się nie zatrzyma, ot co. Może „penetracja”? Bo przez wszystko! Ale „penetrująca emanacja” nie wymówić! – Zatem nie przeczy pan, że przebierał się za Wasiliska, chodził po wodzie i świecił zza pleców swoją przemyślną latarką? – przerwał mu władyka. – Tak, zabobonem w zabobon. Jak nie słyszą. O, ja bardzo chytry. – I pławowemu przez okno pan groził, gwoździem po szkle zgrzytał? A potem w chatynce Sprawdź za więźniem, a sprowadzeni na pomoc funkcjonariusze dzielnie odpierali ich ataki. Rainie przedostała się na miejsce kierowcy. Luke wsunął się tuż obok niej. Dwoma trzaśnięciami drzwiczek odgrodzili się od chaosu. Znowu byli sami z aresztowanym. Koszula zsunęła mu się z twarzy, ale Danny najwyraźniej nie zwrócił na to uwagi. Zresztą było już za późno, żeby ją poprawiać. Luke włączył syrenę. Rainie zjechała z chodnika. Chwilę później trafili na mur ludzi blokujących ulicę. Rainie nacisnęła klakson. Rozstąpili się niechętnie, wyciągając szyje, żeby dostrzec, kto siedzi z tyłu wozu. Niektórzy wyglądali na oszołomionych i przerażonych. Inni już teraz byli wyraźnie żądni krwi. – Cholera – mruknął Luke. Rainie zerknęła w lusterko i stwierdziła, że podejrzany o potrójne morderstwo Danny O’Grady właśnie zasnął.