Richard był już bardzo spóźniony. Kate, chyba po raz setny, spojrzała

drzwi i mówiła słowo czy dwa. Zdawała sobie sprawę, że jeśli zacznie z nim rozmawiać, wrócą dawne emocje. Jednocześnie wiedziała, że to niewiele pomoże. Starała się jednak trzymać od niego na dystans, żeby przestawić swoje myślenie na właściwe tory. Mimo to, gdy tylko pomyślała o Richardzie, gubiła się w domysłach i analizach. Skupiła się na zabawie z Kelly, która dziś wydawała się cudownie szczęśliwa. Zbierały muszelki na plaży. Myły je, suszyły, a potem przyklejały do starego lustra, które Laura znalazła w pudle w garażu, gdy szukała drugiego wiaderka. W jednej części garażu panował koszmarny bałagan, a w drugiej idealny porządek. Spora część znajdujących się tu rzeczy musiała należeć do żony Richarda. -Czy pomalujemy ramkę na jakiś kolor, żeby lustro pasowało do twojego pokoju? - zapytała, a Kelly pokręciła głową. -Chcę je dać tatusiowi. Laura zamrugała powiekami, a potem się uśmiechnęła. - Na pewno mu się spodoba - zapewniła dziewczynkę. -Zaniosę mu je sama - zadecydowała mała. https://www.swiat-kobiet.pl i zacznie tańczyć po kuchni. Powstrzymała go ruchem dłoni. - Zostanę do twojego powrotu z Chicago - powiedziała z naciskiem. - Ani chwili dłużej. Więc lepiej zacznij już szukać jakiejś opiekunki. Jack wszedł do pokoju hotelowego i podszedł do telefonu. - Mówi Brannan, pokój sto czternasty. Czy są dla mnie jakieś wiadomości? - zapytał recepcjonistkę. - Owszem. Pańska sekretarka z Oklahoma City prosi o natychmiastowy kontakt. I pan Phipps z inspekcji miejskiej dzwonił kilka razy. Mówi, że to pilne. Jack rozłączył się i nakręcił numer swego biura.

Uniosła brew. Walczyła z paskiem jego spodni. W końcu jej się udało. -Ja się nigdzie nie wybieram - zapewniła z powagą. Przełknął ślinę i chwycił ją za rękę. -Musimy się zabezpieczyć. - Zadbałam o to - powiedziała z szelmowskim uśmiesz Sprawdź łomotało. Dom był bezpieczny, miał doskonały system alarmowy, ale mimo to nie przestawała myśleć o tym, co powiedział kiedyś Richard. Ktoś mógł porwać dziecko dla okupu. Przez tylne drzwi zajrzał Dewey. - Ani śladu małej. Laura kiwnęła głową i pobiegła schodami na górę, przeskakując po dwa stopnie. Liczyła na to, że Kelly wróciła do pokoju. Nic z tego. Kredki i książeczka do kolorowania nadal leżały na stole. Laura zajrzała do własnego pokoju. Zawołała. Usłyszała hałas dochodzący z piętra Richarda, jakiś łomot. Rzuciła się na górę i zapukała stanowczo do drzwi. -Kto tam? - zapytał